Widzę ją, jak stoi na końcu pasa startowego. Widzę, jak w dłoniach ściska samolot, którym odlatuje jej młynarz.
Nie potrafię przestać myśleć o Milenie i Karlu, o ich wspólnej historii z wrocławskim lotniskiem w tle. Historia nie jest długa. W kategoriach czasowych liczy niespełna cztery lata. W kategoriach przestrzennych – półtora kilometra długości i trzysta metrów szerokości. Dokładnie tyle, ile odcinek pasa startowego, który w 1945 roku powstał między mostami Grunwaldzkim a Szczytnickim.

wewmle_01

 

Tuż przed końcem drugiej wojny światowej zapadła decyzja, aby wybudować w centrum miasta lotnisko. Miało ono być alternatywą dla zajętego przez Rosjan flugplatz na Gądowie. W ekspresowym tempie Niemcy oczyszczali teren, wysadzali w powietrze budynki, rozważali także wyburzenie Mostu Grunwaldzkiego, ale ostatecznie tylko obniżyli jego wieże. W trakcie prac zginęło trzynaście tysięcy ludzi, którzy podczas sowieckich nalotów mieli zakaz uciekania i mogli skrywać się jedynie wśród gruzów. Z lotniska wystartował tylko jeden samolot – awionetka typu Storch, na pokładzie której uciekał Kat Breslau.

Karl Hanke urodził się w 1903 roku w Lubaniu. W wieku 25 lat wstąpił do NSDAP, w 1932 roku został osobistym sekretarzem Josepha Goebbelsa. Miał wgląd w jego finanse, a nawet w korespondencję. Goebbels ufał mu bezgranicznie, był dla niego pełen podziwu. Pytany o to, kim z wykształcenia jest jego sekretarz, Goebbels odpowiadał, że młynarzem. Karl ukończył bowiem w Saksonii Technikum Budowy Młynów, a w Berlinie studia dające uprawnienia do nauczania młynarstwa. Jednak dopiero w strukturach partii zrobił karierę, której kulminacyjnym punktem była nominacja na stanowisko nadprezydenta Dolnośląskiej Rejencji Rzeszy. W 1941 roku, w Hali Stulecia, odbyła się uroczystość. Karl Hanke został wówczas gauleiterem Wrocławia. Wydarzenie zarejestrowały kamery.

Nie potrafię przestać myśleć o okolicznościach pierwszego spotkania Karla i Mileny. Poznali się w 1942 roku podczas jednego z cyklicznych przyjęć wydawanych przez Hankego pod pałacem Hatzfeldów, w dzisiejszej Galerii BWA. Gauleiter dbał, żeby gościom niczego nie brakowało. Przede wszystkim, żeby nie brakowało kobiet. Za każdym razem panie były inne, chyba że któryś z mężczyzn poprosił o ponowne tête-à-tête z tą samą damą. Osobą, która organizowała obecność dziewcząt, był komendant Breslau, generał Krause. To on przedstawił Milenę Karlowi. Miał podobno o niej powiedzieć, że jest Czeszką i że mówi po niemiecku. Karl nie chciał w tamtej chwili jednak pytać o szczegóły. Zmierzył kobietę wzrokiem, spojrzał na ciemne włosy, na zielone oczy, czerwone usta, zerknął na biodra. A kiedy wymieli ze sobą kilka zdań po niemiecku, Karl chwycił ją za rękę i opuścili przyjęcie.
Milena Horák zamieszkała z Karlem w jego willi przy alei Akacjowej 17, na Krzykach. Hanke rozkazał jej, żeby usta zawiązywała sobie opaską i ściągała ją tylko wtedy, gdy miała powiedzieć coś po niemiecku. Milena przyszła do niego na służbę. Podobno miała się cieszyć z posady u mężczyzny, bo – jak mówiła – besser eins als viele. Lepiej, jeśli jeden niż wielu, powtarzał jej słowa pod nosem Karl, po czym wskazywał na biblioteczkę. Milena sięgała po książkę, zdejmowała opaskę i, siedząc w fotelu, czytała leżącemu na kanapie gauleiterowi jego ulubioną Czarodziejską Górę Thomasa Manna.

O tym, co działo się przy Akacjowej 17, miała wiedzieć Magda Goebbels. Karl pisał do niej listy, ale nie oczekiwał odpowiedzi. Będąc sekretarzem Goebbelsa, znał szczegóły romansu Josepha z czeską aktorką Lidą Baarovą, o czym na bieżąco informował żonę ministra propagandy, tym samym wchodząc z nią w zażyłą relację. Interweniował wówczas sam Führer, który rozkazem zakończył obydwa romanse. Hanke nadal jednak wysyłał listy do Magdy. Może czerpał dziwną przyjemność z faktu, że jego Milena, tak jak Lida, również była Czeszką? Opisywał jej służbę – to, w jaki sposób prowadzi dom, co przygotowuje na śniadania i jak owija sobie opaską usta, zanim otworzy drzwi gościom. Krzyki zamieszkiwali również inni niemieccy notable. Jednym z odwiedzających był generał Johannes Krause – ten sam, który zapoznał Hankego z Mileną. Kiedy w grudniu 1944 roku przyszedł porozmawiać z gauleiterem o zbliżających się do miasta radzieckich wojskach i przekonać go do wydania pozwolenia na ewakuację dwustu tysięcy mieszkańców Wrocławia, Karl krzyknął do generała, że Sowieci ratusza nie zdobędą nigdy, bo prędzej ja go spalę. Czeszka spojrzała w tamtej chwili na Krausego z pogardą, a Karl miał potem napisać do Magdy, że gdyby generał na swoim mundurze miał błyskawice, to Milena by je oderwała i wbiła mu w oczy.
Niedługo później, 19 stycznia 1945 roku, Hitler wydał rozkaz, aby ludzie opuszczali miasto. Rozpoczęła się ofensywa Armii Czerwonej. W środku mroźnej zimy odgrywało się we Wrocławiu piekło. Uciekający w popłochu mieszkańcy pakowali się do pociągów, przerażone ciężarne kobiety przedwcześnie rodziły na dworcu kolejowym i w tłoku gubiły własne dzieci. Inni, którzy uciekali na piechotę, umierali z wycieńczenia. W „pochodach śmierci” zginęło niemal sto tysięcy osób.
Milena zaczęła dostrzegać w oczach Karla obłęd, bo nadprezydent Dolnośląskiej Rejencji Rzeszy musiał robić wszystko, żeby bronić się przed wchodzącymi do miasta Rosjanami. Tamtego wieczora sięgnęła po Czarodziejską Górę, odwiązała z ust opaskę, ale zamiast czytać książkę, tylko udawała, że czyta. Ze wzrokiem skierowanym na kartki, opowiadała wymyśloną historię o młynarzu, który za nieposłuszeństwo pracowników w swoich młynach karał śmiercią. Kilka dni później Hanke wydał rozkaz przymusowej pracy fizycznej dla osób w wieku 12-60 lat pod groźbą rozstrzelania wszystkich, którzy nie mieli pieczątki na karcie pracy potwierdzającej danego dnia obecność. Gauleiter zyskał przydomek Kata Breslau. Kiedy zaś usłyszał, że młynarz postanowił zniszczyć swoje wiatraki, Karl zarządził wysadzać w powietrze wrocławskie ulice w celach obronnych. I nie liczył się nawet z zabytkami. W ten sposób zniszczono kościół św. Pawła znajdujący się wówczas na terenie dzisiejszego Dolmedu.
Pewnego dnia Milena powiedziała, że młynarz postanowił wyrównać gruzowisko po swoich młynach i wybudować w tym miejscu drogę do nieba. Hanke zlecił wówczas budowę pasa startowego, a w ostatnim liście do Magdy napisał, że lotnisko będzie gotowe, zanim na jego ulicy zakwitną akacje.

1 maja 1945 roku Magda i jej mąż Joseph popełnili samobójstwo, mordując wcześniej sześcioro swoich dzieci. Listy od Karla trafiły w ręce Rosjan. Jakiś Rosjanin przepisał je do zeszytu, a same listy w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęły. Czy przepisał je zgodnie z treściami? Nie wiadomo. Nie ma także pewności co do okoliczności śmierci Karla Hankego. Jedna z wersji mówi, że zginął w Argentynie, gdzie po wojnie do niewoli trafiło wielu Niemców. Inna, że zabili go czescy wartownicy pod Chomutovem, gdzie był internowany. Pewne jest natomiast to, że w nocy z 5 na 6 maja Karl Hanke odleciał awionetką z pasa między mostami Grunwaldzkim a Szczytnickim, który – jak się okazało – został zbudowany tylko dla tego jednego startu.

wemgle_02