Wrocławski jarmark bożonarodzeniowy, przyciągający rokrocznie tłumy gości, zdobywa coraz większą renomę nie tylko w Polsce, ale i za granicą. To także doskonale radząca sobie maszynka do zarabiania pieniędzy – klienci zostawiają tu każdego roku grube miliony złotych. Miasto na tym wydarzeniu nie zarabia jednak ani grosza.

Jarmark bożonarodzeniowy

Tuż przed świętami z wrocławskiego Rynku zniknął bożonarodzeniowy jarmark. Była to już dziewiąta edycja tego wydarzenia – w ścisłym sercu miasta, przez ponad miesiąc, stały drewniane domki z wyrobami rękodzielniczymi (w tym m.in. biżuterią z Afryki, drewnianymi kartkami świątecznymi czy ceramiką), a przede wszystkim z kulinarnymi przysmakami – słodyczami, serami, wędzonymi rybami i wędlinami, pieczonymi kasztanami oraz oczywiście bijącym rekordy popularności grzanym winem.

O wrocławskim jarmarku piszą na całym świecie

Wrocławski jarmark tradycyjnie przyciągnął tłumy mieszkańców i turystów – zwłaszcza w weekendy trudno było przejść pomiędzy straganami albo znaleźć wolne miejsce do wypicia grzańca. Na jarmarku coraz częściej można też spotkać gości z innych krajów – to m.in. efekt publikacji w zagranicznych mediach.

Niemiecki dziennik „Die Welt” uznał w tym roku jarmark w stolicy Dolnego Śląska za jeden z pięciu najpiękniejszych w Europie. Wrocław znalazł się w tym zestawieniu razem z angielskim Brighton, portem Puerto Portals na hiszpańskiej Majorce, leżącym na francusko-niemieckiej granicy Strasburgiem i włoskim Bolzano.

Z kolei amerykański serwis „The Huffington Post” od kilku lat wymienia nasz jarmark wśród tych, które „kochamy kochać każdego roku”.

– Jeśli zastanawiasz się, czy Boże Narodzenie to naprawdę najpiękniejszy czas w roku, spójrz na europejskie jarmarki. Poważnie, twarz Ci się rozświetli, na sercu zrobi cieplej i być może zaczniesz nawet szukać na ostatnią chwilę lotów za ocean – piszą Amerykanie.

Wrocław jest przez nich wymieniany jednych tchem razem z jarmarkami m.in we Frankfurcie, Wiedniu, Salzburgu, Mediolanie, Tallinnie, Kopenhadze, Helsinkach, Sztokholmie, Bazylei, Pradze, Madrycie czy Edynburgu.

Jarmark bożonarodzeniowy

Miasto na jarmarku nie zarabia ani grosza

Odwiedzający wrocławski jarmark corocznie zostawiają tu grube miliony złotych. Pewnie większość z was myśli, że część tych pieniędzy wędruje do miejskiej kasy – w końcu stragany przez ponad miesiąc zajmują znaczną część Rynku i okolicznych uliczek. Nic bardziej mylnego – okazuje się, że Wrocław na jarmarku nie zarabia nic – ani na dzierżawie terenu, ani na samej sprzedaży produktów. Wszystkie wpływy trafiają do organizatora. Gwoli ścisłości trzeba dodać, że miasto nie ponosi też żadnych kosztów związanych z tą cykliczną imprezą.

O koszty i przychody do miejskiego budżetu, związane z jarmarkiem, pytał prezydenta Rafała Dutkiewicza radny Piotr Maryński.

– Jarmark bożonarodzeniowy z roku na rok zyskuje popularność. Jest miejscem, gdzie można nie tylko nabyć oryginalne prezenty, skosztować regionalnych przysmaków, ale przede wszystkim jest miejscem spotkań w gronie rodziny i przyjaciół. Cieszy fakt, że wrocławski jarmark bożonarodzeniowy jest uznaną zimową atrakcją i świetnym produktem promującym nasze miasto – tłumaczyła, w odpowiedzi na interpelację, Elżbieta Urbanek, dyrektor departamentu infrastruktury i gospodarki w magistracie.

Urzędniczka potwierdziła też, że budżet miasta na 2016 rok nie przewidywał dochodów i wydatków związanych z organizacją jarmarku. Co więcej, zgodnie z uchwałą rady miejskiej, wrocławskie jarmarki (oprócz bożonarodzeniowego, także świętojański czy ekologiczny) były zwolnione z opłaty targowej.

– Chodzi o te jarmarki, które w swojej ofercie zapewniają nie tylko sam handel i gastronomię, ale szereg wydarzeń o charakterze artystycznym, edukacyjnym związanym z tradycją, kulturą czy zdrowym trybem życia – wyjaśniała Urbanek.

W ostatnich latach organizatorem jarmarku bożonarodzeniowego była Agencja Artystyczna Pianoforte, która w 2013 roku wygrała konkurs. Urzędnicy podpisali z nią umowę na trzy lata (od 31 stycznia 2014 roku do 31 grudnia 2016 roku). A to oznacza, że w przyszłym roku trzeba będzie rozpisać nowy konkurs. Na razie nie wiadomo, czy zmienią się jego zasady, a miasto zacznie na tym wydarzeniu zarabiać.

Jarmark bożonarodzeniowy

Jarmark bożonarodzeniowy obejmie też plac Solny?

Z kolei radna Małgorzata Zawada w październiku pytała urzędników, czy jest możliwość udostępnienia na potrzeby jarmarku także placu Solnego.

– Ten teren jest naturalnym ciągiem komunikacyjnym między Rynkiem a Dzielnicą Czterech Wyznań, pozwoli na poszerzenie oferty, wprowadzenie nowej infrastruktury i nowych atrakcji, a także przyjmie część odwiedzających i pozwoli odciążyć pozostałe obszary jarmarku, bardzo tłumnie odwiedzane – argumentowała Zawada.

W odpowiedzi na interpelację, Elżbieta Urbanek przypominała, że początkowo jarmark zajmował tylko południową pierzeję Rynku i część ulicy Świdnickiej, a w kolejnych latach objął też pierzeję wschodnią i północną oraz ulicę Oławską.

– Nie powiodło się natomiast wprowadzenie jarmarku na ulicę Kuźniczą, pomimo że jest ona w bezpośrednim sąsiedztwie Rynku i jest bardzo uczęszczanym ciągiem komunikacyjnym. Wystawcy, którzy zdecydowali się stanąć na ulicy Kuźniczej, nie byli zadowoleni z obrotów – podkreślała Urbanek.

To doświadczenie – jej zdaniem – pokazuje, że nie tylko wybór obszaru jest niezwykle istotny, ale przede wszystkim sposób jego zagospodarowania ma wpływ na powodzenie przedsięwzięcia.

– Dlatego też Biuro Rozwoju Gospodarczego przeanalizuje możliwość zaistnienia jarmarku na placu Solnym – zapowiadała Urbanek.

Jak wiemy, tym roku stragany się tam nie pojawiły. Może staną na placu Solnym w przyszłym roku?