Pamiętacie film „Metropolis” Fritza Langa? Futurystyczna wizja monumentalnej metropolii wyczarowana na ekranie przez niemieckiego reżysera nie odbiega wcale daleko od koncepcji, jakie powstawały w tym samym czasie w głowach architektów. Jak wyglądałby Wrocław, gdyby ziściły się odważne plany marzycieli o miastach przyszłości? Sprawdźmy!

Przeczytaj poprzednie odcinki cyklu “Wrocławskie ARCHistorie”

Można śmiało powiedzieć, że Wrocław miał szczęście do architektów-wizjonerów. Hans Poelzig, Ernst May, Heinrich Lauterbach czy Adolf Rading – każdy z nich marzył o ultranowoczesnym, idącym z duchem postępu mieście, w którym architektura nie byłaby jedynie zbiorem mniej lub bardziej udanych obiektów, stanowiących zaledwie tło dla codziennego życia. Każdy z nich, na swój sposób, realizował wizję architektury, której rolą miało być kreowanie współczesności oraz reagowanie na przemiany i potrzeby społeczeństwa. Dla twórców modernizmu to, gdzie mieszkamy, gdzie pracujemy, i w jaki sposób poruszamy się po mieście, miało nie mniejsze znaczenie niż skala i forma projektowanych budynków.

Projekt wieżowca na wrocławskim Rynku – Max Berg fot. zbiory Muzeum Architektury we Wrocławiu

Drapacze chmur

W drugiej dekadzie XX wieku w Niemczech rozwija się jednak ruch, dla którego twórców to właśnie skala projektowanych obiektów zaczyna grać pierwsze skrzypce. Zainspirowani wielkomiejską architekturą Stanów Zjednoczonych, niemieccy architekci kolejno zapadają na nową, branżową chorobę zwaną „gorączką wysokościowców”. Zresztą nie tylko oni. Śmiałe realizacje zza oceanu są szeroko przywoływane i komentowane w europejskiej prasie, rozpalają też wyobraźnię artystów, pisarzy, reporterów i… urzędników.

Drapacze chmur – obiekt fascynacji i pożądania. Niemal każdy z awangardowych architektów chciałby choć raz zaprojektować i oczywiście zrealizować wysokościowiec, który swym kształtem i skalą zmieniłby krajobraz miasta. Niemal każda władza marzy, by ten współczesny symbol technologicznego postępu uczynić narzędziem w budowaniu własnego wizerunku. Wieżowce mają za zadanie nie tylko spełniać nowe, zgodne z duchem czasu funkcje: biurowca, hotelu, domu towarowego czy siedziby wielkich firm, ale stać się dominującym na planie miasta akcentem architektonicznym i urbanistycznym; ikoną nowoczesności, stanowiącą o rozwoju i znaczeniu współczesnej metropolii.

Nie inaczej jest we Wrocławiu, na początku lat dwudziestych postrzeganym jako jedno z najważniejszych europejskich „laboratoriów nowoczesności”. „Gorączka wysokościowców” trafia tutaj na wyjątkowo przyjazny eksperymentom grunt, a głównym orędownikiem zmian w przestrzeni miasta jest urzędnik i architekt w jednej osobie – Max Berg – najwybitniejszy wizjoner w historii światowej architektury.

Projekt wieżowca przy ulicy Tęczowej – Max Berg fot. zbiory Muzeum Architektury we Wrocławiu

Dobrze zbudowane miasto pozwala swym mieszkańcom stać się lepszymi

Architekt, urbanista, radca budowlany Wrocławia w latach 1909-1924. Twórca monumentalnej Hali Stulecia, autor najsłynniejszych (i najbardziej kontrowersyjnych!) koncepcji architektonicznych i urbanistycznych dla miasta. Fascynację ideą wieżowca łączył z doskonałym wyczuciem urbanistyki nowoczesnej metropolii, z uwzględnieniem jej problemów społecznych i ekonomicznych. To jemu Wrocław zawdzięcza jeden z najbardziej innowacyjnych w Europie planów przebudowy miasta.

Plan ów, sporządzony w latach 1919-1921, zakładał podział miejskiej przestrzeni na trzy główne strefy: Miasto Biznesu, tak zwane „City”, skupiające centra handlowe, biurowce i budynki urzędów miejskich; Miasto do zamieszkania, czyli osiedla sytuowane w otoczeniu zieleni, koniecznie z parkiem rekreacyjnym, oraz Miasto monumentalne, w ramach którego funkcjonować miały szkoły wyższe (uniwersytet i politechnika), muzea i inne instytucje kultury oraz stowarzyszenia naukowe i artystyczne. W planie przebudowy Wrocławia Berg ujął koncepcję wzniesienia wieżowców, które stanowić miały punkty węzłowe przyszłych centrów administracyjno-handlowych bądź kulturalnych. Były to wysokościowce przy dzisiejszym placu Powstańców Warszawy, w Rynku, przy ulicy Podwale i przy ulicy Tęczowej, które – gdyby zostały zrealizowane – na zawsze zmieniłyby panoramę Wrocławia. Jak pisze prof. Jerzy Ilkosz we wznowionej niedawno w formie e-booka, kultowej już publikacji „Wieżowce Wrocławia 1919-1932”:

(…) dominantą wrocławskiej Starówki byłby wieżowiec usytuowany obok starego ratusza. Wieżowiec przy dawnym placu Lessinga (obecnie pl. Powstańców Warszawy – przyp. MC) miał być punktem centralnym przyszłego „Miasta monumentalnego”, gdyż w jego pobliżu architekt lokalizował m.in. nowe muzeum rzemiosła artystycznego oraz miasteczko uniwersyteckie. Po drugiej stronie Odry, czoło dawnego mostu Cesarskiego (obecnie most Grunwaldzki) poprzedzały dwie wysokie budowle stanowiące rodzaj bramy wejściowej. Wieżowiec usytuowany przy Dworcu Świebodzkim miał koncentrować życie podróżnych, gdyż w przyszłości dworzec ten byłby główną stacją Wrocławia. Wysokościowcowi przy ul. Podwale przypisana była rola centrum pomocniczego dla Starego Miasta. Dodatkowe dwa wysokie budynki w formie wież usytuował Berg na wrocławskich Terenach Wystawowych na Szczytnikach (obecnie tereny wokół Hali Stulecia) – głównym miejscu wymiany handlowej i kulturalnej dla całej prowincji.

Projekt wieżowca przy placu Powstańców Warszawy – Max Berg fot. zbiory Muzeum Architektury we Wrocławiu

Wizja kontra rzeczywistość

Nawet sam autor nie wierzył w ich realizację. Jako radca budowlany Wrocławia doskonale zdawał sobie sprawę, że miasta po prostu nie stać na nie. W obliczu coraz poważniejszego kryzysu ekonomicznego, z jakim borykały się Niemcy po zakończeniu I wojny światowej, wyburzenie części starej zabudowy i wzniesienie w tym miejscu monumentalnych gmachów, byłoby szaleństwem. Max Berg był wizjonerem, ale nie wariatem. Przedstawione przez niego w planie przebudowy Wrocławia propozycje to raczej zaproszenie do dialogu na temat nowych pomysłów kształtowania miasta, niż projekty gotowe do realizacji.

Mimo to wywołały ogromne kontrowersje. Urzędnikami i opinią publiczną wstrząsnął najbardziej pomysł postawienia imponującego gmaszyska w samym sercu Wrocławia, tuż przy gotyckim Ratuszu. Wysokość planowanego wieżowca (93 metry) przewyższała najwyższą dotychczas wieżę kościoła św. Elżbiety, a sama silnie rozbudowana bryła budowli, składająca się z trzech bloków o różnej liczbie kondygnacji, swą skalą skutecznie przytłoczyła sam ratusz i otaczające go kamienice. Powstało zresztą kilka wersji kontrowersyjnego projektu, nad którymi Berg pracował wspólnie z architektem Ludwigiem Moshamerem. Żadna z nich nie była jednak brana pod uwagę jako realizacyjna; od początku zaplanowane jako prowokacja, były próbą nawiązania dyskusji na temat sytuowania nowoczesnych wysokościowców pośród zabytkowej zabudowy.

Duże zainteresowanie, w tym również wiele głosów krytycznych, wzbudziły natomiast projekty wieżowca przy dzisiejszym placu Powstańców Warszawy (dawniej Lessingplatz), w miejscu, gdzie obecnie stoi Urząd Wojewódzki. Był to największy z planowanych przez Berga wysokościowców dla Wrocławia, mający pomieścić biura zarządu miasta. Wieżowiec miał też łączyć dwie nowe strefy: City oraz Miasta monumentalnego. Po stronie południowo-zachodniej wieżowca, naprzeciw obecnej siedziby Muzeum Narodowego, planował Berg lokalizację nowego budynku muzeum rzemiosła.

Po stronie wschodniej, na przeciwnym brzegu Odry, miało powstać miasteczko uniwersyteckie, a od strony południowej wieżowca zaplanowano usytuowanie wspomnianego centrum handlowego z budynkami o wysokości ponad dziesięciu pięter. Zachowało się kilka wersji tego projektu, różniących się przede wszystkim wysokością budynku: dziesięcio-, dwunasto-, dwudziesto- i czterdziestokondygnacyjna. Ich liczba podyktowana została dbałością architekta o optymalne wykorzystanie działki budowlanej – bryła i wysokość budynku miały zapewniać dobre oświetlenie i łatwe wietrzenie biur urzędników, a jednocześnie nie przytłaczać sąsiedniej zabudowy. Konstrukcja wieżowca oparta miała być na betonie i szkle – materiałach, które architekt mistrzowsko zastosował wcześniej w Hali Stulecia.

Projekt wieżowca przy Dworcu Świebodzkim – Max Berg fot. zbiory Muzeum Architektury we Wrocławiu

Znacznie mniej miejsca poświęcono w ówczesnej prasie dwóm innym wzorcowym wysokościowcom ujętym w planie przebudowy Wrocławia. Pierwszym z nich jest wieżowiec zaplanowany przy obecnej ulicy Tęczowej (dawniej Siebenhufenerstraße), w pobliżu Dworca Świebodzkiego i działającej ówcześnie w tym miejscu gazowni miejskiej. Gmach przy Dworcu Świebodzkim miał koncentrować życie podróżnych, gdyż w przyszłości dworzec ten byłby główną stacją Wrocławia. Miał również pełnić rolę biurowca administracyjnego dla zarządu zakładu przemysłowego.

Max Berg – we współpracy z Richardem Konwiarzem – stworzył trzy wersje projektu, z których zachowały się dwie (piętnasto- i dwudziestopięciokondygnacyjna), obie przechowywane w zbiorach wrocławskiego Muzeum Architektury. Zachowane wersje zakładały wzniesienie budynku na planie zbliżonym do elipsy, o regularnym i symetrycznym rzucie. Na parterze budynku mieściło się jedno wielkie pomieszczenie przeznaczone dla kas, a dziedziniec części parterowej był przykryty szklanym dachem. W wyższych kondygnacjach układ wieżowca był dwutraktowy, z korytarzem od strony dziedzińca i biurami w trakcie przednim.

W wersji 25-piętrowej zmianie uległa tylko bryła wieżowca, która od dziesiątego piętra zwężała się schodkowo ku górze. W przeciwieństwie do poprzedniego, harmonijnego i statycznego wariantu, ta wyższa budowla, ze swoją dynamiką pięcia się ku górze, należała do najbardziej ekspresyjnych w twórczości Berga.

Drugim, o którym wspomina się najrzadziej i o którym najmniej wiadomo, jest projekt wieżowca przy ulicy Podwale (dawniej Am Stadtgraben), w miejscu dzisiejszej siedziby Komendy Wojewódzkiej Policji. Od zachodu graniczył on z budynkiem sądu, od wschodu z synagogą, a od południa zamykały ten teren kamienice czynszowe i gmach Muzeum Sztuk Pięknych. Całe założenie składało się z niskiej, czterokondygnacyjnej zabudowy, w którą od strony fosy wkomponowano główny trzon 25-kondygnacyjnego wieżowca – opartego na rzucie okręgu z kolistym, wewnętrznym dziedzińcem.

Warto pamiętać, że koncepcje Maxa Berga nie zakładały wzniesienia wieżowców jako autonomicznych, odrębnych od reszty zabudowy obiektów. Nigdy nie należy więc rozpatrywać ich jako samodzielnych, utopijnych tworów wybujałej fantazji autora, a zawsze w kontekście części szerszego założenia. Opisane tu wysokościowce – poza funkcją użytkową – miały pełnić rolę punktów węzłowych, elementów, które ze względu na swą formę i skalę czytelnie wyznaczały w panoramie miasta centra nowych stref.

Projektom wrocławskich „drapaczy chmur” towarzyszyły plany przebudowy ulic, wytyczania nowych osi komunikacyjnych (północ-południe i wschód-zachód), a nawet wyburzania całych kwartałów, jak miało to miejsce w planie likwidacji zabudowań wokół dzisiejszego placu Bohaterów Getta i ulicy Nowy Świat. Wybudowana po II wojnie światowej trasa W-Z, biegnąca wzdłuż linii ulic Kazimierza Wielkiego i Nowy Świat, jest zresztą dokładnym powieleniem idei Berga, której celem było stworzenie dwóch nowych arterii w centrum Wrocławia, ułatwiających mieszkańcom komunikację i transport.

Zarówno projekty wieżowców autorstwa Maxa Berga, jak i propozycje zawarte w planie przebudowy centrum Wrocławia, nie znalazły akceptacji u władz miejskich. Stały się jednak w całych Niemczech zarzewiem gorących dyskusji na temat kształtowania przestrzeni miejskiej i budowania wieżowców. Na ich kanwie udało się we Wrocławiu zrealizować dwa „drapacze chmur”: budynek urzędu poczty przy ulicy Zygmunta Krasińskiego 1 według projektu Lothara Neumanna (1926-1929) oraz siedzibę Miejskiej Kasy Oszczędności na wrocławskim Rynku według projektu Heinricha Rumpa (1930-1931).