Siedemdziesiąt lat temu zmarł pewien wielce dla Wrocławia zasłużony człowiek. Niewykluczone, że przyczyną Jego śmierci był reumatyzm, gdyż po pierwsze, kiedy jeszcze żył, z upodobaniem i talentem grzebał w betonie, a po drugie, odszedł w mieście Baden-Baden. Człowiek ten nazywał się Max Berg, twórca Hali zwanej obecnie Halą Stulecia.

Stanisław Szelc dla Wroclife Odrobina historii felieton

To akurat wie średnio rozgarnięte dziecko, jak na razie nieogarnięte reformą Pani Minister Zalewskiej. Jednak nie każdy wie, że tenże wizjoner żelbetowych konstrukcji jest twórcą paru innych dzieł, że wspomnę tylko Kaplicę Cmentarną na osobowickiej nekropolii. Pełen zazdrości informuję lokatorów domu nr 19 przy ulicy Kopernika, że przez ładnych parę lat mieszkał tam Max Berg.

Inny zasłużony dla miasta artysta to Theodor von Gosen, który przyozdobił Wrocław swoimi rzeźbami. Kiedy spacerujecie Państwo bulwarem nad fosą, od monumentalnego Narodowego Forum Muzyki w kierunku tzw. Wzgórza Partyzantów (aż boję się pomyśleć, z jakimi partyzantami związany był Wrocław) i miniecie zdumiewający pomnik Bolesława Chrobrego, jakieś trzysta metrów dalej natraficie na zachwycającego lekkością i wdziękiem Amora na Pegazie, dzieło Pana Theodora właśnie. Natomiast klientów wrocławskich sądów wita stojąca nad głównym wejściem wyniosła i surowa bogini Sprawiedliwości. Warto rzucić na nią okiem, gdyż przy braku szczęścia lub alibi, rzeźbę z zewnątrz obejrzymy dopiero po paru latach. Kto jest ciekaw innych dokonań dawno zmarłego mistrza, powinien obejrzeć świetny film wrocławskiego reżysera Tomasza Orlicza pt. „Głowa Orfeusza”, który to film opowiada o tym, jak ta głowa, projektu von Gosena, za przyczyną znanego muzealnika, dr. Macieja Łagiewskiego, i rzeźbiarza, Stanisława Wysockiego, po latach stanęła obok Muzeum Teatru, na Placu Wolności.

Pisząc to, nie reprezentuję jakiejś ukrytej opcji, a już uchowaj Panie, niemieckiej. Zresztą przy mojej niebanalnej, ale mało aryjskiej urodzie, trudno mnie podejrzewać o teutońskie korzenie. Pragnę jedynie wyrazić swój podziw dla ludzi, którzy potrafili zachować i ożywić pamiątki trudnej często przeszłości. Dla mnie to taka więź między dawnymi a nowymi laty. Oraz dowód naszej europejskiej wrażliwości i kultury.

Tak gdzieś około 1220 roku, mongolskie hordy zdobyły Bucharę i Samarkandę z ich kwitnącymi miastami, pełnymi zachwycającej architektury. Przywódca Mongołów, niejaki Temudżyn, szerzej znany jako Czyngis Chan, wydał rozkaz, aby mieszkańców wyrżnąć do nogi (dzieci też, gdyż jako praktykujący humanista nie chciał zostawiać bezbronnych sierot), natomiast miasta zburzyć, bo wydawały mu się one (miasta) mało mongolskie. Być Mongołem, cóż, rzecz normalna, zachowywać się jak Mongoł, to zupełnie inna para gumofilców.

Gorąco zachęcamy Was do przeczytania poprzednich felietonów Stanisława Szelca

 


Co boli Stanisława Szelca?


Wrocław – fascynujące miasto imigrantów


Dlaczego Wrocław jest ,,najpiękniejszym miastem świata”?


O księciu Williamie, łagodnych wariatach i zdeklarowanych świrach