O uczestnictwie w kulturze i polityce kulturalnej miasta po Europejskiej Stolicy Kultury opowiada socjolog, dr Jacek Pluta.

Czas płynie nieubłaganie. Za miesiąc minie rok od oficjalnego zakończenia wydarzeń Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016 (ESK). Obecny 2017 rok, bardzo przecież bogaty w odbywające się debaty publiczne w oraz o mieście, przynajmniej częściowo poświecono także dyskusjom o kulturze. Można zaryzykować stwierdzenie, że jeden z podstawowych sukcesów ESK to fakt, że dyskusja o miejscu i roli kultury w mieście nie ustąpiła bez reszty pod naporem wydarzeń bieżących.

W różnych gremiach środowiskowych ludzie kultury, badacze, publicyści, a wreszcie zainteresowani mieszkańcy wypowiadali się na temat przebiegu imprezy i o tym, „co dalej”. Okazją ku temu był zarówno finisz prac nad Strategią Kultura Obecna!, któremu jeszcze na początku tego roku towarzyszyły spotkania konsultacyjne, oraz liczne debaty środowiskowe poświęcone podsumowaniom dziedzin kuratorskich ESK. Całkiem niedawno, we wrześniu, dwie instytucje: Biuro Festiwalowe Impart, producent ESK, oraz Uniwersytet Wrocławski, odpowiedzialny za ewaluację wydarzeń, zorganizowały konferencję będącą oficjalnym podsumowaniem ESK. Zaprezentowano przy tej okazji dziesięć raportów tematycznych oraz książkę podsumowującą ESK.

Wszystkie te wydarzenia w różny sposób dawały okazję ich uczestnikom do dzielenia się swoimi wrażeniami. Coraz częściej pojawiało się też pytanie, jaka powinna być polityka kulturalna Wrocławia w przyszłości? Na ile doświadczenie ESK może i powinno mieć wpływ na jej przyszły kształt?

Kultura przez wszystkie przypadki
Jednym z najbardziej zaskakujących aspektów w samym ESK była niepoliczalność organizowanych wydarzeń. Często okazywało się, że to, co mamy na myśli, mówiąc: wystawa, film, sztuka, a które kojarzymy z określonym miejscem, w którym kultura jest pokazywana i udostępniana, miejscem, w którym wydarzenie kulturalne ma swoją widownię – audytorium, nie pasowało do licznych i różnorodnych pod względem formy wydarzeń. Każdy, kto miał okazję uczestniczyć w ESK wie, jak wdzięczną przestrzenią do inwazji kultury może być samo miasto. Wiele, choć nie wszystkie, z wydarzeń ESK potraktować można było jako odwrót od pewnego stereotypu, który mówił, że kulturę można spotkać tylko „w miejscu kulturalnym”, a nie bezpośrednio na ulicy, placu, murze kamienic, na rzece, moście czy w tramwaju.

Początkowo organizatorzy mówili o 600 wydarzeniach, lecz w praktyce było ich znacznie więcej. W opublikowanej niedawno książce „Przestrzenie dla Piękna. Podsumowanie”, mowa jest o 425 zrealizowanych projektach, na które złożyło się 2000 dużych wydarzeń i o około 4500 w sumie. Były to głównie projekty muzyczne (65), wizualne (54), teatralne (50) i literackie (37), choć bez wątpienia cyklem, który najbardziej zapadł mieszkańcom w pamięci, były cztery wydarzenia z dziedziny performance (Mosty – organizowane jeszcze w 2015, Przebudzenie, Flow i Niebo).
W badaniach na temat uczestnictwa w wydarzeniach ESK właśnie ze względu na bogactwo imprez i form aktywności posłużono się specjalnym inwentarzem opisującym nie tyle konkretne wydarzenia, co ich rodzaje.

Uśredniając wyniki trzech badań realizowanych w odstępie kilkumiesięcznym w trakcie całego trwania ESK Wrocław 2016, otrzymujemy podstawowy obraz uczestnictwa w ESK. Wbrew niektórym opiniom środowiskowym, Europejska Stolica Kultury z perspektywy przeciętnego mieszkańca Wrocławia była doświadczana poprzez zabawę i rozrywkę. Uczestnictwo w kulturze oznaczało najczęściej udział w wydarzeniach otwartych, masowych, a mówiąc wprost, było wyraźniej związane ze sposobem spędzania czasu wolnego niż na przykład przeżyciem estetycznym.

A czy ESK samo w sobie przyczyniło się do wzrostu uczestnictwa w kulturze?

Tu nie ma prostych odpowiedzi, głównie z uwagi na zbyt krótki upływ czasu, by mówić np. o trwałej zmianie nawyków. Prawdą jest, że w miarę trwania rocznego kalendarza imprez, liczba osób, które nie miały styczności z wydarzeniami, systematycznie malała. Według deklaracji w połowie 2016 roku, na półmetku ESK, takich osób było 24,5%, a po ESK odsetek ten spadł do 19,5%. Z drugiej strony, całoroczny cykl imprez oznaczał, że – mówiąc językami „dyscyplin kultury” – mieszkańcy najczęściej przechodzili z nieuczestnictwa do bardzo umiarkowanej postaci uczestnictwa, mając kontakt z 1-3 różnymi wydarzeniami (bez względu na ich ilość) ze wspomnianego katalogu 11 ich rodzajów. Dominujące, jeśli chodzi o wybór, niezależnie czy się uczestniczyło w 1-3 rodzajach czy 8-11 rodzajach, były imprezy otwarte i wydarzenia masowe.

Jeśli możemy posłużyć się tu dodatkowymi liczbami, by oddać skalę uczestnictwa mieszkańców Wrocławia i aglomeracji w rodzajach wydarzeń, to wiemy, że tych, którzy nie zetknęli się z ESK, było 23,7%, tych, którzy bardzo oszczędnie korzystali z oferty ESK biorąc udział w 1-2 rodzajów wydarzeń, było 23,5%. Wreszcie osób, których uczestnictwo pod względem różnorodności klasyfikowane jest jako „umiarkowanie aktywne” (4-7 rodzajów wydarzeń), było ponad 40%, a wreszcie „kulturalnych wszystkożerców”, czyli uczestników aż 8-11 rodzajów wydarzeń ESK, było 10%.

Mówiąc o ESK i uczestnictwie w kulturze należy pamiętać, że niezależnie od jej zasadniczo ludycznego kolorytu, ujawniały się tu także „obiegi kultury”, czyli uczestnictwo, które warunkowane było określonym sposobem traktowania samej kultury przez kategorie osób o różnym położeniu społecznym. Co to konkretnie oznacza? Otóż, po pierwsze, obserwować można było negatywny wpływ sytuacji ekonomicznej czy wieku na samowykluczenie z uczestnictwa w kulturze. Osoby o słabej sytuacji materialnej, a przede wszystkim po przekroczeniu 40-45. roku życia zdecydowanie mniej chętnie uczestniczą w wydarzeniach kulturalnych. Ponadto, wydarzenia literackie, artystyczne, a przede wszystkim takie, które wymagały czynnego uczestnictwa w kulturze (a nie z pozycji pasywnego odbiorcy), gromadziły znacznie częściej osoby z wykształceniem wyższym, kobiety, osoby dobrze sytuowane. Jednym z wyraźniej zaznaczonych aspektów ESK był szeroko rozumiany udział kobiet, zwłaszcza tam, gdzie mieliśmy do czynienia z wydarzeniami literackimi, artystycznymi, dziejącymi się w polu edukacji kulturalnej.

Z rozmów z mieszkańcami (podczas specjalnych wywiadów grupowych w trakcie trwania ESK) wynika, że „pójście na wydarzenie” prawie nigdy nie dzieje się „po prostu”. Jest związane z traktowaniem „wyjścia na kulturę” jako czegoś odświętnego, niekiedy nagrody, na którą możemy sobie pozwolić po wypełnieniu naszych codziennych obowiązków, albo choćby jest tym, co robi się przede wszystkim w wakacje. Tak czy inaczej, uczestnictwo w kulturze poprzedzone jest określonym nastawieniem wobec samej kultury, które wykształcamy w sobie znacznie wcześniej, a podczas takich wydarzeń, jak ESK, po prostu je ujawniamy.

Można zatem w skrócie powiedzieć, że uczestnictwo w kulturze poświadczyło istnienie obiegów kultury. Czy to może zastanawiać? Nie, gdyż to wiemy „od zawsze”. Tak, gdyż nawet tak zmasowana i długotrwała oferta wydarzeń zasadniczo nie zmieniła tego stanu rzeczy.

Idea czy anty-idea ESK?
ESK, co podkreślali organizatorzy, przyświecały określone wartości i narracje, do których nawiązywać miały poszczególne wydarzenia czy też całe cykle. Świetnym tego przykładem był Kwartet Flow – cykl wielkich imprez: Mosty, Przebudzenie, Flow, Niebo o charakterze performance’u przygotowany i realizowany przez Chrisa Baldwina, który miał opowiedzieć historię Wrocławia oraz określić tożsamość mieszkańców miasta przy wykorzystaniu niekonwencjonalnych technik przekazu. Choć krytykowany za organizacyjne wpadki czy „łopatologiczny” sposób przekazu, Kwartet był właśnie tym, co najlepiej wpisywało się w ideę ESK.
Mieszkańcy Wrocławia i aglomeracji wrocławskiej pytani w badaniach o to, jakie wartości wyraża sobą ESK, popierali te, które były zgodne z intencjami organizatorów wydarzeń, jednocześnie odrzucając te, które moglibyśmy nazwać anty-ideą ESK.

Mówiąc ogólnie, mieszkańcy chętniej (niż pytani o to ludzie kultury) zgadzali się z tym, że ESK to impuls do rozwoju kulturalnego i edukacji do kultury, czas doświadczania kultury, a jednocześnie odrzucali to, co stanowi anty-ideę ESK, a więc traktowanie ESK jako niepotrzebnego wydatku czy propagandy władzy.
Jedną z najbardziej znaczących cech kultury jest siła jej społecznego oddziaływania. Jak pokazały badania, mieszkańcy Wrocławia i aglomeracji brali udział w wydarzeniach w towarzystwie innych osób, gromadzili doświadczenia i traktowali uczestnictwo w ESK jako coś innego niż zwykłe spędzanie czasu wolnego.
Jedna jeszcze kwestia wymaga tu podkreślenia. Otóż w ocenach mieszkańców aglomeracji czy Dolnego Śląska, ESK przedstawiała się jeszcze lepiej, aniżeli w przypadku mieszkańców Wrocławia, zarówno w sferze idei i wartości oraz wynoszonych korzyści.

Jakiej kultury oczekujemy?
Sposób odbioru i akceptacja idei ESK wcale nie przesądza o sposobie w jaki sama kultura jest postrzegana przez mieszkańców Wrocławia. Nie generuje też łatwych odpowiedzi w kwestii roli jaką może jeszcze spełniać, poza tym, że jest po prostu kulturą.
Pytani o te sprawy mieszkańcy Wrocławia, jakkolwiek w ogólnym rozrachunku popierają zarówno dostarczanie przez kulturę przeżyć i wartości, widzą w niej potencjał w inkluzji społecznej, to jednak różnią się w swoich postawach, zależnie od posiadanego wykształcenia czy deklarowanej sytuacji ekonomicznej. Na wykresie pokazano poziom oczekiwań wobec kultury w zależności od sposobu uczestnictwa w ESK.

Podstawową i relatywnie największą różnicą jest pewien rodzaj samowykluczenia, który prezentują osoby nieuczestniczące w wydarzeniach ESK – a faktycznie w ofercie kulturalnej miasta – w stosunku do uczestników ESK, nawet jeśli mowa o tych, którzy tylko umiarkowanie skorzystali z różnorodnej oferty ESK. Otóż osoby te zasadniczo mają pomniejszone oczekiwania wobec wszystkich możliwych funkcji kultury, jakie były poddawane ocenie. W takim też znaczeniu, nieuczestnictwo w kulturze pokrywa się ze zmniejszeniem ich własnych potrzeb kulturalnych, ale też brakiem oczekiwań wobec samej kultury. Druga sprawa, o której warto wspomnieć, to pewien konserwatyzm w sposobie postrzegania kultury. Widać to w różnicach postaw ujawnianych przez „wszystkożerców”, którzy najwszechstronniej skorzystali z oferty ESK, a pozostałymi uczestnikami. „Wszystkożercy” bardziej kładli nacisk na oczekiwania związane z aktywizującą mieszkańców osiedli funkcją kultury czy widzieli ją jako narzędzie skutecznej polityki społecznej.

Co dalej z polityką kulturalną?
Ocena wydarzeń ESK, patrząc przez pryzmat samego choćby uczestnictwa, ma znaczenie dla kierunków i sposobów kształtowania polityki kulturalnej. Z rozmaitych kontekstów badań wynikają, jak sądzić można, pewne generalne płaszczyzny, ale też i ograniczenia dla prowadzenia polityki kulturalnej. To, o czym warto pamiętać, podsumować można w kilku sugestiach.
Po pierwsze, nie należy sprowadzić dyskusji o istocie kultury do tego tylko, by wyrażała się w jakiejś jej określonej specyfice, albo też w ten sposób narzucać odgórnie jej charakter. Jedna z osi konfliktu, akcentowana w gronie ekspertów, jest zawarta w pytaniu, które można sformułować następująco: Czy oferta kulturalna ma się opierać na wielkich megawydarzeniach, na „festiwalizacji”, czy też ma być „bliżej ludzi”, oparta na pracy animatorów i edukatorów? Badania pokazują, że poniekąd jest to fałszywa alternatywa, a prawdziwa siła kultury polega na tym, że potrzebuje ona zarówno rozpoznawalnych marek czy festiwali, jak i tego, by dostarczać przeżyć i służyć aktywizacji mieszkańców.
Po drugie, społeczne funkcje kultury nie muszą być oczywiste i w pierwszej chwili przebijać ludycznych sposobów obcowania z wydarzeniami kulturalnymi. Niebezpieczeństwo tkwi w przedstawianiu wielkich oczekiwań odnośnie zmian, jakie może wywołać sama tylko dostępność kultury i niedocenianiu siły nawyków, które zmieniają się nader powoli. Stąd wprost wynika potrzeba edukacji kulturalnej.
Po trzecie, nastawienie na prowadzenie efektywnej polityki kulturalnej poprzez maksymalizację frekwencyjności może skończyć się z chwilą, gdy towarzyszy temu znużenie powtarzalnych widowisk (co ujawniło się w przypadku Kwartetu Flow).
Po czwarte, warto pamiętać o centrotwórczej roli kultury. Paradoksalnie, oferta kulturalna Wrocławia jest ważna dla mieszkańców Wrocławia, ale ważniejsza bywa dla mieszkańców aglomeracji i regionu.
Po piąte i najważniejsze: w polityce kulturalnej potrzebna jest ciągła zmiana i otwartość na nowe idee oraz kształtowanie sposobów uczestnictwa, które kulturę znacznie ściślej zszywają z samą tkanką miasta. Wyraża się to w tym, że kultury nie należy udostępniać wyłącznie w miejscach do tego przeznaczonych, które podpowiada nam tradycja i nasze własne przyzwyczajenie.