Osoby, organizacje i daty, które symbolizują komunizm, nie mogą dłużej znajdować się na tabliczkach ulic – tak po żarliwej dyskusji zadecydowała większość wrocławskich radnych. Nazwy z nowymi patronami mogą obowiązywać już od lipca. Na zmiany czekają również Wzgórze Partyzantów, Aquapark oraz wrocławskie zabytki. Radni zdecydowali także o kilku nowych zasadach istotnych dla osób, które do tej pory z różnych przyczyn bez skutku starały się o mieszkanie socjalne.

Rada Miejska Wrocławia czerwiec 2017 uchwały

Dekomunizacja we Wrocławiu

Cztery ulice naszego miasta stracą swoje komunistyczne nazwy. Wiąże się to z ustawą, którą uchwalił Sejm 1 kwietnia 2016 roku. Opracowanie listy konkretnych nazw do zmiany pozostawiono gminom, które miały się wywiązać z tego zadania do 2 września bieżącego roku. Radni, po wcześniejszej konsultacji z Oddziałem Instytutem Pamięci Narodowej we Wrocławiu, zdecydowali, że w naszym mieście nie ma już miejsca na ulice: Armii Ludowej, gen. Zygmunta Berlinga, Kujbyszewską (na Zakrzowie) oraz 9 maja, położoną w sąsiedztwie Parku Szczytnickiego.

Nowymi patronkami dwóch pierwszych będą Panny Wyklęte – Danuta Siedzikówna i Helena Motykówna. Danuta Siedzikówna ps. ,,Inka” była sanitariuszką Armii Krajowej. Zginęła w wieku 18 lat. Niedawno udało się odnaleźć jej szczątki w Gdańsku i odprawić godny pogrzeb. Helena Motykówna ps. Dziuńka należała do grupy, która działała niedaleko Wrocławia, w Sycowie. Po aresztowaniu w 1946 roku była przetrzymywana na ulicy Kleczkowskiej, a potem w 1946 roku została brutalnie rozstrzelana, mimo że była wówczas w ciąży. Jest pochowana na Cmentarzu Osobowickim.

– Sejm i Senat przyjęły ustawę o dekomunizacji niemal jednogłośnie. Różne środowiska polityczne zgodziły się, że od 1989 roku minęło wystarczająco czasu, aby pewne relikty przeszłości usunąć z naszego otoczenia. Jednocześnie chcemy oddać hołd młodym kobietom, które poświęciły swoje życie, ponieważ nie zgadzały się na Polskę, która miała być podporządkowana sowieckiej Rosji. Obie postacie miały zostać zepchnięte na margines historii. Dziś są bliskie Polakom i udowadniają, że warto być wiernym ideałom – uzasadniał Marcin Krzyżanowski, radny klubu Prawa i Sprawiedliwości, wnioskodawcy uchwały.

Dekomunizacja we Wrocławiu.

Fot. Maciej Leśnik

Radni głosowali zmianę obu nazw łącznie. Nie mieli większych wątpliwości, jeśli chodzi o gen. Zygmunta Berlinga. Dowódca Wojska Polskiego w liście do Józefa Stalina określił wkroczenie Armii Czerwonej do Polski jako sprawiedliwość dziejową. Po 1943 roku pozostał w ZSRR. Osoby, które współpracowały z podziemiem Armii Krajowej karał śmiercią, mimo że mógł zamienić wyrok na więzienie. Za zdradę i dezercję gen. Władysław Anders wydał rozkaz o wydaleniu Berlinga z wojska, a sąd polowy wydał na niego karę śmierci.

Jedyną z czterech nazw, która wzbudziła burzliwą i emocjonalną debatę, była ulica Armii Ludowej. Konspiracyjna organizacja walczyła w podziemiu przeciwko III Rzeszy, była jednak faktycznie podporządkowana Sowietom.

– Armia Ludowa była oddziałem zbrojnym Polskiej Partii Robotniczej. Powstała w Moskwie na podstawie decyzji Stalina – argumentował Robert Bieńkowski.

– Polacy nie chcieli do niej należeć. Armia Ludowa rabowała ludność cywilną i była przygotowywana, aby przejąć władzę z nadania sowieckiego – mówił Tomasz Małek.

Łukasz Olbert przypomniał z kolei, że żołnierze Armii Ludowej na długie lata stali się prześladowcami Polaków, rekrutując się do Milicji Obywatelskiej, Urzędu i Służby Bezpieczeństwa.

Zmianę nazw gen. Berlinga oraz Armii Ludowej poparło 24 radnych. Po drugiej strony znalazło się 8 osób, które zagłosowały sprzeciw. Dwie wstrzymały się od głosu, był także jeden głos nieoddany.

– Odbiera się nazwę dwóm skrajnie różnie ocenianym ulicom. Nie przeszkadza mi, że nie będzie ulicy Berlinga. W Armii Ludowej, jak w każdej formacji, byli prawdziwi patrioci i osoby, które ślubowały wierność innym siłom niż polskie. Wśród Żołnierzy Wyklętych też są biografie, które warto uhonorować, ale też osoby oceniane negatywnie. Czy to jest powód, żeby nie posiadali swojego miejsca w historii? Polacy traktowali Armie Ludową jako armię polską, która miała przynieść wyzwolenie. Nie powinniśmy gumkować historii – uważał Piotr Uhle, radny Nowoczesnej.

– Nie jestem przeciwnikiem upamiętnienia Panien Wyklętych, ale uważam, że powinniśmy to zrobić na nowych osiedlach i ulicach, których jeszcze nie ma. Stanowczo sprzeciwiam się odmawianiu pamięci I i II Armii Wojska Polskiego. Ci żołnierze przelewali krew, tak samo jak armia gen. Andersa, polscy marynarze i lotnicy, ich krew w walce pod Lenino, Kołobrzegiem i Berlinem ma taka sama wartość, jak ta przelana pod Monte Cassino – mówił Dominik Kłosowski, radny z SLD.

– Chodzi o ludzi i pamięć o nich. Armia Ludowa była niewątpliwie armią polską, choć sterowaną przez ludzi kierowanych z Moskwy. Żołnierzami byli ludzie z branki, normalnie powołani do wojska. Nikt ich o poglądy nie pytał. Żołnierze warszawskiego oddziału i Batalionu Czwartaków walczyli w Powstaniu Warszawskim. Znam osobiście jedną z takich osób, która ma dziś 96 lat. Nie dzielmy Polaków. Patrzmy z punktu widzenia tego, co zrobili dla kraju, a nie tego, co okazało się ideologicznie niesłusznie – Jacek Ossowski, przewodniczący Rady Miejskiej, z klubu radnych prezydenta Rafała Dutkiewicza.

Tej argumentacji nie podzieliła jednak większość radnych.

– W pierwszej kolejności powinniśmy pamiętać o osobach, które zostały zamordowane przez komunistów i padły ofiarą systemu, który rządził Polską przez ponad 40 lat – stwierdził Damian Mrozek, radny PiS.

– Mamy w pamięci tych, którzy walczyli w 1945 roku. Przekreślamy formację, a nie osoby. To jest różnica. Armia Ludowa była przeciw legalnemu polskiemu rządowi na uchodźstwie i nie służyła wolnej, demokratycznej Polsce – podsumował Marcin Krzyżanowski.

Dekomunizacja we Wrocławiu. Ulica Armii Ludowej

Fot. Maciej Leśnik

9 maja i Kujbyszewska również do zmiany

Bez niemal żadnej dyskusji radni postanowili o zmianie nazw dwóch kolejnych ulic: 9 maja (na Biskupinie) i Kujbyszewskiej (na Zakrzowie). Pierwsza z nich nawiązuje do daty zakończenia drugiej wojny światowej. Kiedy podpisywano akt kapitulacji 8 maja, w Związku Radzieckim kalendarze pokazywały już 9 maja. W związku z tym zwycięstwo nad III Rzeszą świętowano w Europie w dwa różne dni. W PRL-u, podobnie jak w innych krajach za żelazną kurtyną, Narodowy Dzień Wolności i Zwycięstwa był obchodzony uroczyście 9 maja aż do 1989 roku.

Początkowo pojawiała się propozycja, aby przy okazji zmiany nazwy nowym patronem został Tadeusz Różewicz, który od 1968 roku mieszkał na Biskupinie. Dodatkowym argumentem było to, że ulica krzyżuje się z ulicą, która nosi imię innego wybitnego poety Adama Mickiewicza. Radni zmienili nazwę na 8 maja, reagując na inicjatywę samych mieszkańców osiedla. Jest to dla nich powrót do lokalnej historii – od 1945 do 1956 roku na tabliczkach znajdowała się właśnie ta nazwa.

Radni zdecydowali także o zmianie ulicy Kujbyszewskiej na Brzuchowicką. Kujbyszew to nieistniejąca już nazwa miejscowości, która była siedzibą tajnej szkoły NKWD. Jej adepci byli szkoleni specjalnie na użytek służb bezpieczeństwa PRL-u. Skąd wzięła się propozycja nowej nazwy?

– Brzuchowice to osiedle, które wchodzi część aglomeracji Lwowa. Kojarzy się z jego przedwojenną historią, było popularnym ośrodkiem wypoczynkowym, mieszkało tutaj również wielu wybitnych pisarzy i aktorów m.in. Eugeniusz Bodo. Licznym Polakom odwiedzającym Lwów znana jest gościnność Domu Ojców Bazylianów. Zmiana wpisuje się w dobre relacje, które łączą Wrocław ze Lwowem – uzasadniał Jerzy Skoczylas, przewodniczący Komisji Kultury i Nauki.

Póki co nie zmieni się natomiast nazwa ulicy Ofiar Oświęcimskich. Uchwała ta została wycofana z punktu obrad. Radni proponowali w jej miejsce ulicę Pańską, ponieważ nawiązywałaby do historycznej nazwy (Junckerstrasse) i klimatu Starego Miasta oraz pozwalałaby zerwać z fatalnymi skojarzeniami o polskim obozie zagłady w Oświęcimiu, które wciąż pojawiają się w zagranicznych mediach.

Zmiany ulic nie będą pociągać za sobą konieczności wymiany dokumentów na nowe. Dowody osobiste i prawa jazdy z dotychczasową nazwą zachowają ważność, aż do upływu terminu, na który zostały wydane. Za wszelkie pisma oraz postępowania sądowe i administracyjne związane ze zmianami w księgach wieczystych, rejestrach i ewidencjach mieszkańcy nie będą musieli ponosić opłat. Nowe nazwy zaczną obowiązywać po 14 dniach od ogłoszenia uchwał w Dzienniku Urzędowym Województwa Dolnośląskiego, a więc prawdopodobnie już od lipca.

O innych sprawach podczas sesji

Idą zmiany, czyli nowe zagospodarowanie (zaniedbanych) terenów

Wielu mieszkańców zastanawia się nad dalszym losem Wzgórza Partyzantów. Od kilku lat kompleks budynków był dzierżawiony przez prywatnego inwestora i stopniowo niszczał. Władze miasta są jednak na dobrej drodze, aby odzyskać ten teren.

– Chcemy przygotować plan zagospodarowania przestrzennego, dzięki któremu zajmiemy się tym miejscem tak, jak na to zasługuje. Miasto uzyskało korzystne rozstrzygniecie w sądzie. Wyrok został jednak zaskarżony do wyższej instancji. Nie wiemy, kiedy postępowanie się zakończy, ale zakładamy, że będzie to rozstrzygniecie pozytywne dla miasta – relacjonował Jacek Barski, dyrektor Departamentu Architektury i Rozwoju Urzędu Miejskiego.

Z nowym planem miasto będzie mogło odtworzyć m.in. zabytkową wieżę widokową. 32-metrowa glorietta powstała w 1867 roku jako element efektownej promenady na terenie dawnego bastionu. Można było stąd dostrzec nawet odległe Sudety. Widoki, restauracje, park i przystań gondoli przyciągały tutaj wielu spacerowiczów. W czasie II wojny światowej wieżę doszczętnie zniszczono na potrzeby nowej siedziby dowództwa Festung Breslau, a wzgórze do dziś nie odzyskało pierwotnego blasku.

Pozytywne zmiany czekają też wrocławski aqupark. Uchwalenie nowego planu zagospodarowania przestrzennego umożliwi rozbudowę parku wodnego o kolejną nieckę z basenem i sztuczną falą. Na nowym obiekcie będzie mogła się pojawić także zjeżdżalnia, czego nie dopuszczał dotychczasowy plan.

Zmieni się też rejon ulicy Fabrycznej. Mieszkańcy Grabiszyna byli przyzwyczajeni, że teren ten przez wiele lat pełnił funkcję bocznicy kolejowej. Polskie Koleje Państwowe sprzedały ten obszar jednej z firm deweloperskich, która zamierza wybudować tutaj budynki biurowe.

Innym ważnym miejscem dla mieszkańców tego osiedla jest plac Bzowy. W dość mocno zabudowanym Grabiszynie to prawdziwa oaza zieleni i spokoju, przy której od kilkudziesięciu lat działa przychodnia. O placu Bzowym zrobiło się w zeszłym roku głośno. Wrocław sprzedał ten teren prywatnej spółce Biogenes, a w mediach pojawiły się informacje, że oprócz powiększenia przychodni, powstaną dodatkowe 24 mieszkania na czterech kondygnacji bloku, który w otoczeniu niższych budynków zupełnie zmieniłby charakter tego kameralnego miejsca. Przystąpienie do miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego zapobiegnie powstaniu takiego budynku w przeszłości.

Które zabytki chronić?

Radni zaaprobowali program opieki nad zabytkami na lata 2017-2020. Po raz pierwszy był on przedstawiony i dyskutowany na poprzedniej sesji, w maju.

– Napisanie nowego programu było zwyczajnie potrzebne. Po analizie tego, co zostało zrobione w obszarze ochrony zabytków przez ostatnie 20 lat, wskazujemy nowe obszary i rejony, nad którymi chcemy pracować. Będziemy kładli nacisk na trzy rodzaje zabytków. Po pierwsze, na obiekty, które powstały po 1945 roku, o ile oczywiście mają wartość zabytkową. Drugą kategorią są obiekty poprzemysłowe, które są trudną grupą i wymagają ogromnej pracy. Zaliczyliśmy do niej zabytki hydrotechniczne, przede wszystkim niszczejący port miejski oraz jednostki pływające. Równie wymagające są dawne obiekty militarne – omawiała program Agata Chmielowska, dyrektor biura miejskiego konserwatora zabytków.

Jak podkreślała, potrzeba objęcia opieką nowych obiektów będzie wyzwaniem finansowym. Obecnie Wrocław korzysta z trzech programów dotacji, jednak środki te wyczerpią się w ciągu kilku lat i miasto musi myśleć o nowych źródłach finansowania.

– Widzimy rosnące zainteresowanie mieszkańców tym tematem. Chcemy, aby mogli angażować się bardziej bezpośrednio w ochronie zabytków. Mamy propozycję, aby w kolejnych edycjach Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego pewna pula pieniędzy była z góry zarezerwowana na obiekty zabytkowe. W ten sposób lokalne społeczności mogą pokazywać, które miejsca są dla nich ważne – mówiła Agata Chmielowska.

Przedstawiony program jest pierwszym przygotowanym przez nią jako nową Miejską Konserwator Zabytków. Agata Chmielowska w lutym zastąpiła Katarzynę Hawrylak-Brzezowską, która zajmowała to stanowisko od 1995 roku. Radni nie ukrywali, że wiążą duże nadzieję z tą zmianą.

– Powinniśmy wspólnie postawić tamę przed zakusami środowisk i osób, które w ostatnich latach doprowadziły do działań niedopuszczalnych i dewastujących substancję zabytkową. Mam na myśli np. nadbudowę kamienicy na Ruskiej i Kazimierza Wielkiego oraz nadbudowę nad hotelem przy placu Wolności. Były pozytywne przykłady, jak zmiany przy ulicy Pułaskiego, ale generalnie ostatnie 20 lat to czarny okres wyburzeń i zaniechań. Liczę, że rozpoczniemy nowy, a pozwolenia na wyburzenia nie będą wydawane lekką ręką jak do tej pory – mówił Sebastian Lorenc, radny niezrzeszony.

Program ochrony zabytków na latach 2017-2020 można pobrać tutaj.

Nowe zasady wynajmu lokali mieszkalnych od gminy

Radni przegłosowali także istotne zmiany w procedurze rozpatrywania wniosków o najem lokalu socjalnego oraz lokalu do remontu. Chodzi o mieszkania wchodzące w skład zasobu gminy. Obecnie Wrocław dysponuje 1498 lokalami socjalnymi. Kilkaset kolejnych jest w trakcie remontów. Z punktu widzenia osób starających się o te lokale nowe przepisy oznaczają trzy istotne zmiany.

Do tej pory kandydatom naliczono ujemne punkty, jeżeli dopuścili się zaległości w płaceniu czynszu. To kryterium, łatwe do weryfikacji w przypadku mieszkań komunalnych i spółdzielczych, było niemal niemożliwe do sprawdzenia w przypadku wynajmu mieszkań od prywatnych osób. Od wejścia w życie nowych zasad nie będzie brane pod uwagę przy ocenie wniosków. Zdaniem radnego Jerzego Sznercha, który przez wiele lat zasiadał w komisji weryfikującej wnioski, od 8 do 10 tys. rodzin we Wrocławiu ma problemy z bieżącym regulowaniem opłat. Łącznie z tytułu czynszu i mediów mogą być zadłużone na kwotę 180 mln zł.

Rozszerzono również grono osób, które otrzymują punkty w kategorii stan rodzinny. Dotychczas korzystali z punktów tylko małżonkowie, teraz obejmie także inne osoby, które wychowują dzieci w wieku do 18 lat (lub do 25. roku życia, jeżeli się uczą) i pozostają z nimi w gospodarstwie domowym. Mogą to być osoby żyjące w związkach nieformalnych, a także inni niż rodzice członkowie rodziny, którzy wychowują dzieci np. wujostwo czy dziadkowie.

Trzecia zmiana to nowe kryterium osób dotkniętych przemocą w rodzinie, którym dodatkowe punkty mogą pomóc w uzyskaniu lokalu. Jak podkreślali zgodnie radni, nie może to być jednak czynnik decydujący o przyznaniu mieszkania, które z zasady powinno mieć charakter przejściowy. Na wsparcie mogą liczyć osoby, które zostały objęte procedurą niebieskiej karty, jak również te, które na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu zostały uznane za pokrzywdzone przestępstwem przez członków rodziny.