Miasta stały się kiedyś motorem postępu. Jako centra rozwoju przemysłu przyciągały do siebie rzesze ludzi poszukujących zmiany na lepsze. Dziś z perspektywy czasu wiemy, że nie każdy aspekt postępu był korzystny.
Pojawiły się problemy związane z zatłoczeniem, niedożywieniem, złymi warunkami lokalowymi. W XIX-wiecznej Europie epidemie były jedną z patologii charakteryzujących rozwijające się miasta. Stały się także jednym z powodów podjęcia decyzji o zmianach w planowaniu przestrzeni społecznej.
Trudno przewidzieć, czy 2020 rok naznaczony COVID-19 przyniesie jakieś zmiany w opracowywaniu koncepcji rozwoju miasta i przeciwdziałania tego typu problemom. Trudno też określić, na ile przychylnie spoglądać będziemy na plany rozwoju miasta uwzględniające współczesne problemy związane np. ze zmianą klimatu. Pewne jest, że do tej pory w wielu miejscach można było zaobserwować wzmożony rozwój zabudowy „pandemicznej”, gęstej i przeinwestowanej. Być może czas przymusowego postoju jest okazją do przypomnienia idei, która w sposób jednoznaczny wprowadzała kontakt z przyrodą jako stały element planowania miasta.
Nadzwyczajny Ebenezer
Dotychczas imię to mogło kojarzyć się z „Opowieścią wigilijną” Dickensa i Ebenezerem Scroogem – sknerowatym starszym panem. Tym razem oryginalne imię nosi osoba, która stworzyła nietuzinkową wizję miasta satelickiego, oddalonego od tłocznego centrum. Ebenezer Howard, bo o nim mowa, to angielski planista i urbanista, który zasłynął dzięki rewolucyjnej koncepcji miast-ogrodów.
Pomysł był odpowiedzią na trudną sytuację, w jakiej znaleźli się pracownicy fabryk wskutek rewolucji przemysłowej. Robotnicy przybywający do miast w poszukiwaniu pracy nie mieli zapewnionych podstawowych potrzeb. Mieszkania były przeludnione, bez dostępu do kanalizacji. Szerzyły się choroby i przemoc, a niektórym przybyszom zagrażała bezdomność.
Aby zapobiec bylejakości powstającej pośpiesznie zabudowy i zaradzić problemom socjalnym, powstał projekt samowystarczalnych kompleksów mieszkaniowych. Zaproponowana przez Howarda wizja to osiedla charakteryzujące się luźną, niewysoką zabudową i obszernymi terenami zieleni, które uwzględniają potrzeby mieszkańców. Podstawą przy planowaniu miasta-ogrodu miało być zachowanie równowagi między nowoczesnym życiem miejskim a wiejską swobodą.
„Trzy magnesy” – klucz do zrozumienia koncepcji
Howard zaproponował analizę dotychczasowego sposobu mieszkania przez pryzmat zalet i wad oraz zestawienie możliwości, które oferuje każde z miejsc. Mówi się, że tak popularna dzisiaj analiza SWOT to również zasługa Howarda.
Pierwszy magnes to życie w mieście. Do korzyści płynących z mieszkania w mieście zalicza: łatwy dostęp do pracy, lepsze zarobki, bogatsze życie towarzyskie, nowoczesną infrastrukturę. Wady są niemal oczywiste, to oddalenie od przyrody, niezdrowy klimat, dojazd do pracy, ciasnota mieszkaniowa i wyobcowanie.
Drugi magnes to życie na wsi. Z jednej strony kusząca bliskość przyrody, piękno natury, świeże powietrze. Z drugiej jednak mała liczba rozrywek, niższe zarobki, ograniczone życie towarzyskie, nierzadko praca wymagająca codziennej aktywności.
Trzeci magnes to zalety dwóch poprzednich, czyli pomysł miasta-ogrodu, jakim jest scalenie korzyści wynikających z mieszkania na wsi i w mieście. Tam, gdzie potrzeby rodzin i lokalnej wspólnoty powinny się spotkać, by stworzyć przyjazną przestrzeń do życia. Wizje tego typu graniczą z utopią, ale ten pomysł na zagospodarowanie przestrzeni zyskał wiele przykładów realizacji i dlatego warto przyjrzeć się mu z bliska. Docelowo w mieście-ogrodzie miało żyć około 30.000 osób. Zabudowana część miasta to obszar około 450 ha, które zostało zaprojektowane na planie koła, podzielone na 6 części przez promieniście rozchodzące się od jego centrum ulice.
Centralnym elementem miasta jest starannie zagospodarowany, piękny ogród, obok niego budynki użyteczności publicznej, sklepy i promenady. Przestrzeń przeplatana była terenami zielonymi. Zewnętrzny okręg – pozostałe 2000 ha, to tereny przeznaczone pod uprawy rolne otaczające miasto i miejsce zamieszkania dla około 2000 rolników. Pod budowę domków jednorodzinnych przeznaczono działki o powierzchni 240 m2. Podlegały one dzierżawie, ponieważ cała koncepcja miała charakter spółdzielczy i zawierała szereg wskazówek organizacyjnych, finansowych i administracyjnych.
W tak zaprojektowanych miastach poszczególne domy mogły być tworzone przez różnych architektów, ale zachowywano spójną wizję i charakter całości przez stosowanie np. takich samych materiałów budowlanych. Cała idea podlegała na przestrzeni lat wielu interpretacjom. Utopijny charakter przyjętych przez Howarda założeń (systemudostaw i pomysł samowystarczalności miasta) mimo wszystko nie przeszkodził jej w rozprzestrzenieniu się po całym świecie. Przykłady miast lub jego części zbudowanych według tej koncepcji znajdziemy w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Stanach Zjednoczonych, a także w Polsce.
Do dzisiaj Wrocław może się poszczycić obszarem miasta zagospodarowanym według wskazówek Ebenezera Howarda. Spacerując wzdłuż alei Kasprowicza znajdziemy się w centrum rozbudowanych przez Paula Schmitthennera Karłowic. To nic innego jak realizacja złożeń miasta-ogrodu. Ponad stuletnia koncepcja świetnie pasuje do Wrocławia, który poszczycić się może licznymi zabytkami początków XXw.
Ta idylliczna wizja przestrzeni miejskiej nie pokonała przez ostatnie dekady betonowego świata drapaczy chmur, ale jest coraz chętniej wykorzystywana przez architektów i przyczynia się do wielu dyskusji nad jakością życia w mieście.
Tworzymy przeszłość
Należy sobie zadać pytanie: co będzie pomnikiem naszych czasów? Na co spoglądając mieszkańcy Wrocławia XXII wieku powiedzą: to była dobra decyzja.
Trudno w dzisiejszej rzeczywistości coś planować, bo „jutro” wydaje się jeszcze bardziej niepewne niż zwykle. Towarzyszące przymusowemu przestojowi porządki uświadamiają, co było dobrą decyzją, a co zachcianką, której ulegliśmy. Ta atmosfera remanentu udziela się niemal każdej sferze życia, również tego miejskiego. Oglądając miasto przez pryzmat porządków, chciałoby się kilka rzeczy usunąć. Niektóre architektoniczne wytwory są nieciekawą pamiątką swoich czasów lub nieczytelnym przekazem. Inne, takie jak Karłowice, w swojej historycznej formie, stanowią źródło inspiracji. Gruntowne zmiany i planowanie miasta możliwe są wyłącznie w teraźniejszości.
Za 20-30 lat, gdy zmiany klimatyczne staną się problemem jeszcze bardziej aktualnym, to dzisiejsze decyzje mogą okazać się kluczowe. Masywne mieszkaniowe gęstwiny okażą się mniej uciążliwe, jeśli znajdzie się miejsce na stosowną ilość zieleni. Z pewnością pojawi się wdzięczność za każdy krzak, drzewo i kwiaty, które ktoś zdecyduje się posadzić uważając, wzorem Ebenezera Howarda, że bez nich nie da się stworzyć dobrego miejsca do życia.