Oddział covidowy w Klinice Pediatrii i Chorób Infekcyjnych przy ul. Chałubińskiego we Wrocławiu pęka w szwach. Lekarze zauważają, że w trwającej właśnie piątej fali epidemii, coraz więcej dzieci trafia do szpitali. Prof. Leszek Szenborn przekonuje jednak, że część dzieci z COVID-19 trafia do szpitali niepotrzebnie i tłumaczy, jak radzić sobie z chorobą u dziecka w warunkach domowych.

Tylko w ciągu ostatniej doby na Dolnym Śląsku wykryto ponad 3,2 tys. nowych zakażeń koronawirusem. Lekarze z kliniki przy Chałubińskiego zauważają, że w ostatnim czasie na oddział covidowy ich placówki trafia coraz więcej dzieci. Na pediatrii, niemal codziennie, zajęte są wszystkie łóżka covidowe.

– Na dziecięcych oddziałach widać, że obecnie COVID-19 zbiera swoje żniwo wśród najmłodszych – mówi prof. Leszek Szenborn, kierownik Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych USK. Pediatra przekonuje, że znaczna część małych pacjentów mogłaby być skutecznie leczona w domu. – Na ogół nie są to dzieci wymagające leczenia szpitalnego, jakich wiele przyjmowaliśmy podczas poprzednich fal epidemii. Teraz, po wyjaśnieniu sytuacji i uspokojeniu rodziców, często wypisujemy je już następnego dnia – tłumaczy i dodaje, że wiele osób pojawia się z dzieckiem w szpitalu, bo nie może zbić gorączki.

COVID-19 u dziecka. Co robić, gdy ma wysoką gorączkę?

Prof. Leszek Szenborn tłumaczy, że gorączka u dziecka chorego na COVID-19 to nie powód, by od razu udawać się z nim do szpitala.

prof. Leszek Szenborn, kierownik Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych USK
prof. Leszek Szenborn / fot. USK we Wrocławiu

– Przeciętne poglądy na temat szkodliwości gorączki są przesadnie zastraszające – tłumaczy profesor. – Gorączka, czyli temperatura ciała powyżej 38 st. C mierzona w odbycie, nie jest chorobą, a tylko objawem oraz korzystną w zwalczaniu zakażenia reakcją organizmu. Wykazano, że stosowanie leków przeciwgorączkowych w leczeniu odry miało wpływ na przedłużenie choroby oraz zwiększało częstość występowania powikłań, a paracetamolu w leczeniu ospy wietrznej na wydłużenie przysychania wykwitów w porównaniu z placebo – przypomina.

Lekarz apeluje, by nie tylko monitorować temperaturę ciała u dziecka, ale przede wszystkim zwracać uwagę na jego zachowanie (senność, niechęć do zabawy lub chodzenia, brak apetytu), a także dbać o odpowiednie nawodnienie malucha, bo osoby gorączkujące tracą więcej wody z organizmu.

– Przy braku chęci do picia i jedzenia dzieci szybko się odwadniają, a wówczas rzeczywiście trzeba im pomóc w szpitalu. Dawajmy chorym dzieciom pić to, co lubią, a nie to, co rodzice uważają za „lecznicze” – radzi prof. Szenborn.

Lekarz tłumacz też, że leki przeciwgorączkowe podaje się głównie w celu poprawy samopoczucia pacjenta i zauważa, że jeżeli dziecko mimo podwyższonej temperatury czuje się dobrze, to nie trzeba za wszelką cenę walczyć z gorączką, bo przedawkowanie leku może okazać się groźniejsze od skutków podwyższonej temperatury.

Profesor przekonuje, że rodzice i opiekunowie dzieci powinni wiedzieć, że:

  • poza udarem cieplnym i słonecznym (hypertermia) objawy kliniczne nie korelują z nasileniem gorączki;
  • leczenie gorączki nie zmienia przebiegu choroby, z wyjątkiem przewlekle lub krytycznie chorych dzieci, których rezerwy kaloryczne są na wyczerpaniu;
  • leczenie gorączki nie zapobiega drgawkom gorączkowym.

Lekarz wylicza też tzw. objawy alarmowe, które powinny wzbudzić natychmiastową reakcję. Są to:

  • gorączka utrzymująca się ponad 3 dni. bez źródła pochodzenia np. gdy test na COVID-19 był ujemny;
  • towarzyszące gorączce zaburzenia świadomości;
  • gorączka u dziecka z tzw. toksycznym wyglądem;
  • towarzysząca gorączce wysypka krwotoczna;
  • występowanie duszności wdechowej lub wydechowej;
  • gorączka z krwawą biegunką;
  • gorączka z objawami pęcherzowymi na skórze oraz u „naprawdę chorego” nastolatka.

„Uspakajającymi” okolicznościami są z kolei: gorączka z objawami choroby przeziębieniowej (katar, zapalenie krtani), z biegunką bez domieszki krwi i bez objawów odwodnienia oraz gorączka z drgawkami bez zaburzeń świadomości.

W omikronowej fali zakażeń lekarze często obserwują też u dzieci podgłośniowe zapalenie krtani (pseudokrup), które powoduje niepokojące rodziców napady duszności i kaszel. – Nie ma potrzeby z tego powodu wpadać w panikę – uspokaja prof. Leszek Szenborn. – Mamy wypracowaną bardzo skuteczną metodę leczenia, która może być zastosowana w domu. Nie trzeba stosowania antybiotyku. Podstawowym lekiem jest doustne, jednorazowe podanie sterydu – deksametazonu w jednorazowej dawce 0,15 – 0,6 mg/kg m. c. Dawkę 0,15 mg/kg m. c. – w przypadku łagodnego; dawkę 0,3 mg/kg m. c. – średniego; a dawkę 0,6 mg/kg m. c. – ciężkiego przebiegu krupu. Maksymalnie 8 mg. Efekty są zauważalne po 30 min. od podania. Rzadko istnieje potrzeba podania drugiej dawki leku. Ponieważ niektóre dzieci mają rodzinną skłonność do występowania tej choroby jako reakcji na zakażenie wirusowe, rodzice którzy doświadczyli wcześniej takich kłopotów, powinni zostać zaopatrzeni przez lekarza w ten lek i przechowywać go w domu. Ci, którzy mają nebulizatory/inhalatory mogą zastosować budezonid w nebulizacji w dawce 2 mg (w polskich warunkach 2 mg budezonidu = 4 ml preparatu do nebulizacji zawierającego 500 μg/ml budezonidu (2 pojemniczki) – wylicza szef kliniki.

Profesor zaznacza jednak, że występowanie COVID-19 u dzieci cierpiących na choroby przewlekłe może przeradzać się w ciężki stan, dlatego leczenie często wymaga uzasadnionej hospitalizacji.

Osoby chorujące na COVID-19 lub takie, u których występują objawy tej choroby, w pierwszej kolejności powinny zgłaszać się do lekarzy POZ.