Głogowianka z urodzenia, wrocławianka z wyboru – Anna Jur to artystka i malarka, prowadząca markę Szarakowo. Szyje i maluje ubrania, a do tego jeszcze szefuje fundacji Paliwo Artystyczne i organizuje Ręki Dzieła Fest. Wszystko zaczęło się od Szaraków – nieokreślonych postaci, które się jej przyśniły, a z czasem stały się sposobem na wyrażenie własnych emocji oraz środkiem twórczej ekspresji. Anna to także barwna postać wrocławskiego środowiska artystycznego, która udowadnia, że pasja jest najlepszym sposobem na pracę zawodową.

Anna Jur twórczyni marki Szarakowo

Kamila Zalińska-Woźny: Co Twoim zdaniem ubrania mówią o człowieku?

Anna Jur: Same ubrania raczej niewiele mówią o człowieku, znacznie więcej  – sposób ich noszenia. To jak są zestawiane w całe stylizacje, dodatki, jak je eksponujemy. Myślę, że ubrania wskazują na to, czy ktoś interesuje się sobą oraz tym, co ma w środku. Wiele osób chce nadać swoim stylizacjom indywidualny charakter. Ubrania przygotowane przeze mnie, mogą pomóc osiągnąć taki efekt, ponieważ każdy klient może skomponować swoje stroje, których nie ma nikt inny.

W jaki sposób się to dzieje?

Klienci zamawiają ubrania np. z charakterystycznymi napisami, które są dla nich swoistym manifestem lub jakiś wzór wyrażający zainteresowanie jakąś kulturą. Bardzo często zamawiane są koszulki z podobiznami własnego psa, kota lub innego pupila. Ta potrzeba indywidualizmu w modzie jest coraz większa. Już samo poszukiwanie ubraniowych perełek np. w niewielkich manufakturach, czy wśród staroci bardzo dużo mówi o człowieku.

A same Szaraki?

Dla mnie szaraki to przede wszystkim moje emocje, w pewnym sensie własny komentarz do otaczającej rzeczywistości. Szaraki na ubrania trafiły z moich obrazów. Są to pozornie proste formy – jak niektórzy mówią po prostu „latające ludziki” – jednak mają w sobie duszę. Moim mottem związanym z Szarakami było i jest: Szare jest szare dla oka – dla duszy ma wszystkie kolory świata. Jest mi szalenie miło, gdy klienci zamawiają sobie koszulki czy bluzki właśnie z ich podobiznami. Chyba najbardziej kocham takie zlecenia!

Skąd to wszystko się wzięło – malowanie obrazów, a następnie ubrań? Uczyłaś się i studiowałaś dziennikarstwo, wystrój wnętrz oraz architekturę.

Malowanie było mi bliskie we mnie od dzieciństwa. Już jako mała dziewczynka uwielbiałam bazgrać kredkami po książkach, jednak dopiero jako nastolatka trafiłam pod skrzydła głogowskiego malarza Telemacha Pilitsidisa. W jego pracowni ćwiczyłam zestawienia kolorów, formy, martwą naturę itd. Na tym etapie to dało mi podstawy warsztatu malarskiego. Próbowałam się dostać na ASP a finalnie skończyłam na studiach architektonicznych i dziennikarskich. Cieszę się, że tak wyszło, ponieważ dzięki temu malując obrazy, wyrażam swoje emocje i tworzę je we własnym poczuciu estetyki, a nie zgodnie z akademickimi wzorcami.

W pewnym momencie przyśniły mi się Szaraki. Najpierw je wszędzie szkicowałam. Gdy zaczęłam malować pierwsze olejne obrazy, jakimś naturalnym rytmem Szaraki stały się ich częścią. Wydaje mi się, że to jest właśnie w twórczości najpiękniejsze. Kiedy coś, co kiełkuje w głowie, staje się rzeczywistością. Przez wiele lat szukałam swojego artystycznego ja, a tak naprawdę to znalazło mnie samo. Ja dałam sobie pozwolenie i czas, żeby tworzyć. Czuję jednak, że jeszcze wiele chcę odnaleźć i wiele spróbować w sztuce. Dlatego zajmuję się organizacją Ręki Dzieła Fest, pracuję z artystami, prowadzę różnorodne warsztaty artystyczne.

Anna Jur twórczyni Szarakowo

Gdzie w tym wszystkim znalazłaś jeszcze miejsce na szycie ubrań?

Pomimo tych innych działalności, cały czas malowałam i po prostu pewnego dnia zrobiłam koszulkę dla mojego chłopaka, później dla bliskich znajomych. Krok po kroku, zaczęły pojawiać się zamówienia od zupełnie obcych osób i po prostu pojawili się klienci. Na początku kupowałam gotowe koszulki i jeździłam do Głogowa do mojej mamy, żeby mi je przeszywała i przerabiała. Gdy zamówień było coraz więcej, stwierdziłam, że czas samemu przysiąść do maszyny.

Czyli tak naprawdę szycia ubrań uczyłaś się sama?

Tak, zaczęło się od prostych przeróbek – podszywania czy wszywania ściągaczy. W pewnym momencie zostałam zaproszona do programu śniadaniowego w telewizji, dzięki czemu wieść o mojej działalności bardzo się rozniosła i w ten sposób zdobyłam wielu stałych klientów. To był bardzo duży skok – od kilku zamówień dla znajomych, nagle zaczęłam szyć ubrania dla nowych klientów. Musiałam więc nauczyć się szyć samodzielnie i udało się. Maszyna na początku wydaje się małym potworem, który specjalnie nam wszystko psuje. Jak cierpliwie się ćwiczy, to nagle szycie okazuje się całkiem wykonalne.

Zatem w gruncie rzeczy sama nie promowałaś nigdy swojej działalności?

Nie i właśnie wydaje mi się, że najlepszą promocją moich ubrań są one same – promują się same przez siebie, trochę na zasadzie poczty pantoflowej – ktoś zobaczy moje ubrania u swojego znajomego i pyta o namiary. Tak to się roznosi. Dlatego nie traktuję tego jako biznes – po prostu realizuję swoją pasję, która dodatkowo łączy się z fajnymi inicjatywami w postaci warsztatów czy wystaw.

A czy wyobrażasz sobie siebie pracującą na etacie w korporacji?

Raz w życiu, przez półtorej roku, pracowałam na etacie. To była moja jedyna taka praca, a było ich w moim życiu sporo. Pracowałam za granicą, w Teatrze Polskim, zajmowałam się promocją muzyków i zespołów, prowadziłam zajęcia dziennikarskie w szkołach… W końcu zajęłam się realizacją własnych pomysłów, założyłam firmę, a potem Fundację. Właśnie ta wolność w pracy i możliwość samodzielnego decydowania o swoim czasie i harmonogramie jest dla mnie najważniejsza.

Szarakowo

Na czym polega działalność fundacji?

Fundacja Paliwo Artystyczne ma za zadanie przede wszystkim dolać ludziom do „baku” trochę sztuki, żeby stała się ona nierozerwalną częścią ich życia. To również edukacja kulturalna, która odbywa się za pośrednictwem warsztatów, wystaw i wspomnianego już Ręki Dzieła Fest. Przez te kilka lat działalności poznałam wiele osób z wrocławskiego środowiska artystycznego i rękodzielniczego i właśnie takie inicjatywy, jak te organizowane przez Paliwo Artystyczne, adresowane są również do nich. Dają inspirację i pokazują, że małe warsztaty i pracownie też się liczą, że lokalne środowisko artystyczne jest różnorodne i wcale nie musi się skupiać jedynie na kilku gwiazdach. Mamy tu we Wrocławiu i okolicach mnóstwo utalentowanych ludzi, a ja chcę ich pokazywać i promować.

Czy w takim razie Twoim zdaniem we Wrocławiu panuje klimat sprzyjający tego typu inicjatywom?

Przez kilka lat organizacji Ręki Dzieła Fest widzę, że ludziom potrzebne są takie inicjatywy. Nie tylko po to, żeby coś sprzedać czy rozdać wizytówki, ale też po to, aby się spotkać z innymi artystami, otworzyć się do ludzi i pokazać swoją sztukę. Tego typu imprezy służą spotkaniom środowiska, wymianie poglądów i myśli. Dlatego myślę, że to miasto i ludzie, którzy tu tworzą, inspirują i pozytywnie zarażają innych. Wiele osób po naszych warsztatach zaczyna działać artystycznie.

A czy w czasach coraz większej komercjalizacji, wszechobecnych sieciówek i wielkich galerii handlowych, jest zapotrzebowanie na inicjatywy rękodzielnicze i artystyczne?

Na szczęście jest! Gdy startowaliśmy z Ręki Dzieła Fest, była tylko jedna impreza o podobnym charakterze. Nasze święto rękodzielników z roku na rok rozrastało się. Obecnie jest już częścią artystycznego obrazu Wrocławia. W lecie, gdy festiwal odbywa się w Rynku mamy około 100 wystawców. Na ich sztukę znajdują się odbiorcy, choć w większości naszych artystów to pasjonaci amatorzy.

Polacy byli przyzwyczajeni, że przez lata komuny nie było nic w sklepach. Później pojawiły się właśnie sieciówki, w których można tanio kupić modne ubrania. Jednak z czasem ludzie zaczęli dostrzegać, ze idąc ulicą, mijają dziesięć innych osób ubranych dokładnie tak samo jak oni. I właśnie teraz od kilku lat ludzie zaczynają szukać własnego pomysłu na siebie czy na wystrój swojego mieszkania. A na takich imprezach, jak nasza, można taki pomysł znaleźć.

A co możesz powiedzieć o klientach, którzy zamawiają u Ciebie ubrania, którym oferta sieciówek nie wystarczy?
Mam kilka stałych klientek, które chyba mają połowę szafy wypchaną moimi ubraniami. Tak naprawdę odbiorcami marki Szarakowo są bardzo różni ludzie – robiłam ubrania dla dzieci, nastolatków i dla dorosłych. Co ciekawe wiele fajnych pomysłów na projekty ubrań i zamówień dostaję od panów, którzy chcą urozmaicić swoją garderobę o nietypowe ubrania lub ofiarować żonie czy dziewczynie coś oryginalnego. Co więcej mogę powiedzieć o swoich klientach? Lubię ich! Czasem pomysły ze zleceń są iskrą do nowego dużego projektu.

Jakie są Twoje cele na przyszłość?

Na pewno chcę rozwijać działalność Fundacji i cały czas dolewać sztukę do życia codziennego, żeby edukacja kulturalna i uczestnictwo w tego typu wydarzeniach nie było marginalizowane. Poza tym oczywiście chcemy wciąż działać z Ręki Dzieła Fest, bo to nasza sztandarowa impreza, z której jesteśmy szalenie dumni i która pozwala poznawać i poszerzać to środowisko artystyczne we Wrocławiu. Poza tym chciałabym robić więcej wystaw i zająć
się seniorami, ponieważ jest to znakomita grupa, z którą można pracować twórczo.

Trzymamy zatem kciuki!

Dziękuję!

Anna Jur twórczyni Szarakowo