W wyborach samorządowych w 2014 roku w pierwszej turze frekwencja wyniosła 47,40%. Ponad połowa Polaków nie zagłosowała więc w wyborach. Dlaczego zatem powinniśmy brać czynny udział w wyborach samorządowych?

Wbrew powszechnym stwierdzeniom, że jeden głos nic nie zmieni, każdy może mieć realny wpływ na politykę regionalną. Warto wiedzieć, za co odpowiadają samorządy, ponieważ dzięki temu będziemy mieli świadomość, co mogą zmienić, jeśli zagłosujemy w wyborach.

Dla studentów ważnym środkiem transportu jest komunikacja miejska, za którą odpowiadają właśnie samorządy. Dla rodziców istotne są przedszkola, do których wciąż trudno się dostać. Samorządy są również odpowiedzialne za dysponowanie pieniędzmi oraz za ich pozyskiwanie. Miliardy złotych rocznie, do tego jeszcze niemałe środki unijne – to wszystko rozdzielane jest przez władze gminy, powiatu i województwa.

Poza tym samorządy odpowiadają za domy kultury, biblioteki, szpitale, szkoły, a przede wszystkim za nasze miasta, gminy i powiaty. Jeżeli nie chcemy później narzekać, to idźmy i oddajmy głos, bo nawet jeśli nasz kandydat nie wygra, to będziemy mieć poczucie, że robiliśmy to, co trzeba, i choć trochę zwiększyliśmy poparcie dla naszego wybrańca.

Co na pytanie, dlaczego warto brać udział w wyborach, odpowiedzieli nam ludzie związani z samorządem?

Fot. Materiały prasowe

 

Paweł Wróblewski, radny Sejmiku Województwa Dolnośląskiego (Dolnośląski Ruch Samorządowy):

Warto iść na wybory, bo należy korzystać z przysługujących nam praw. Głosowanie to jeden ze sposobów wpływania na otaczającą nas rzeczywistość, jeśli wybieramy świadomie. Głosując na konkretnego kandydata, nabywamy jednocześnie moralne prawo do oceny jego działań i rozliczenia go ze złożonych obietnic.

To nieprawda, że nasz głos się nie liczy. Partie od lat dążą do tego, aby obudzić w nas takie przeświadczenie, bo jeśli na wybory pójdzie tylko ich tzw. twardy elektorat, zapewnią sobie reelekcję i będą mogły realizować własne interesy, a nie interes większości.

Jeżeli chcemy tworzyć społeczeństwo obywatelskie, a więc brać odpowiedzialność za to, co się dzieje w naszym kraju i wokół nas, nie wolno nam uchylać się od udziału w wyborach. Chyba że jest nam obojętne, kto umebluje nasz dom. Ale potem nie można mieć do nikogo pretensji, że telewizor stoi w wannie…

Dariusz Mącarz, radny osiedlowy, założyciel Inicjatywy 20/30:

Czy polityka będzie inna, jeśli głosować będzie 60% obywateli, niż wtedy gdy do urn idzie 30% mieszkańców miasta czy województwa? Bez żadnych wątpliwości – tak. W praktyce niski udział w wyborach nie rozkłada się równomiernie w społeczeństwie. Widzimy prawidłowość polegającą na mniejszej aktywność wyborczej młodych generacji: 20- i 30-latków. W wyborach samorządowych w dużych miastach, w tym we Wrocławiu, jest to jeszcze bardziej widoczne. Dużo bardziej zdyscyplinowani są za to seniorzy. Wzmacnia to dodatkowo obiektywna zmienna polegająca na starzeniu się naszego społeczeństwa.

W decyzjach o priorytetach rozdziału naszego wspólnego budżetu wybrani przez nas przedstawiciele odwołają się w pierwszej kolejności do potrzeb tych, którzy ich wybierają, a więc zatrudniają. Zrównoważona polityka, uwzględniająca różnorodność potrzeb społecznych, potrzebuje wyższej frekwencji i udziału wszystkich generacji oraz grup społecznych. Dobrze, by o tym pamiętać, gdy będziemy znowu narzekać na problemy ze żłobkami albo brak tramwaju lub fatalną drogą lokalną prowadzącą do naszego nowego osiedla zamieszkałego przez prawie same młode rodziny. Dlaczego samorządowi politycy naszego miasta mieliby o to zadbać, skoro nie mogą liczyć ani na głosy nowych generacji, ani obawiać się niezadowolenia polegającego na wystawieniu im przez nich czerwonej kartki przy urnach?

Patryk Wild, radny Sejmiku Województwa Dolnośląskiego, były wiceprezes MPK Wrocław:

To, czy warto, czy nie warto chodzić na wybory – w tym również samorządowe – zależy od tego, czy potrafimy dokonać wyboru. Czy interesujemy się samorządem, zakresem jego zadań, czy wiemy, czego od niego wymagać. Nachalna profrekwencyjna agitacja – żeby iść, bo trzeba – mnie nie przekonuje (w żadnych wyborach, nie tylko samorządowych).

Wybory to poważna sprawa dotycząca przyszłości. Jeśli ktoś nie wie, na kogo głosować, bo go to nie interesuje, to nie warto, żeby tracił czas, bo równie dobrze mógłby wybierać władzę, rzucając monetą.

Ale jeśli ktoś wie, czego oczekuje od samorządu, to nie warto, aby nie skorzystał z szansy na realizację swoich oczekiwań. Ta szansa pojawia się bowiem tylko raz na kilka lat, gdy trzymamy w rękach wyborczą kartę. Wtedy i tylko wtedy władza naprawdę jest w naszych rękach.

Jak wynika z najnowszych badań, dla 3/4 Polaków demokracja jest najlepszą formą rządów. Właściwie rozumiana demokracja, uwzględnia wolę większości, będąc zarazem wyczulona na potrzeby mniejszości. Niezależnie po której stronie po głosowaniu się znajdziemy, na wybory po prostu trzeba iść, żeby zamanifestować ważne dla nas sprawy. Tym bardziej w wyborach samorządowych. To na poziomie miasta, gminy czy regionu najbardziej czujemy, że nasz głos się liczy. To tutaj dzieją się sprawy nam bliskie, to tu dotykają nas problemy, mające kluczowy wpływ na codzienną jakość naszego życia.

Każdy kto chce, by na jego ulicy, osiedlu, w jego dzielnicy poprawiła się jakość życia, doskwierające mu problemy zostały rozwiązane, powinien wziąć odpowiedzialność za to dążenie. Czasami angażując się samodzielnie, czasami wybierając swojego przedstawiciela –  żyjemy w  społeczności, gdzie dzielimy się tą odpowiedzialnością. W naszym imieniu mogą działać inni. Ci którym powierzymy do tego mandat. A odbywa się to właśnie przez głosowanie.

Głosujmy też w końcu po to, abyśmy mogli ze spokojnym sumieniem narzekać, gdy coś na naszym osiedlu nie idzie po naszej myśli lub wymagać od kandydatów, na których oddaliśmy swój głos, by dotrzymali złożonych obietnic. Udział w wyborach to najprostszy i najmniej wymagający przejaw demokracji. Ale zarazem fundamentalny. I pamiętajmy każdy głos ma znaczenie. Idąc na wybory podnosimy samorządowcom poprzeczkę. Im więcej naszych głosów, tym więcej ludzi z pomysłami i umiejętnościami ich realizacji decyduje się wystartować w wyborach, tym silniejsze czują poparcie dla wizji, które chcą realizować. Im więcej osób kompetentnych w samorządzie, tym większe szanse na to, że mieszkańcom naszych małych wspólnot będzie żyło się lepiej.

Wybory 2018

Jacek Sutryk, kandydat na prezydenta Wrocławia (KKW Platforma. Nowoczesna Koalicja Obywatelska):

Jak wynika z najnowszych badań, dla 3/4 Polaków demokracja jest najlepszą formą rządów. Właściwie rozumiana demokracja, uwzględnia wolę większości, będąc zarazem wyczulona na potrzeby mniejszości. Niezależnie po której stronie po głosowaniu się znajdziemy, na wybory po prostu trzeba iść, żeby zamanifestować ważne dla nas sprawy. Tym bardziej w wyborach samorządowych. To na poziomie miasta, gminy czy regionu najbardziej czujemy, że nasz głos się liczy. To tutaj dzieją się sprawy nam bliskie, to tu dotykają nas problemy, mające kluczowy wpływ na codzienną jakość naszego życia.

Każdy kto chce, by na jego ulicy, osiedlu, w jego dzielnicy poprawiła się jakość życia, doskwierające mu problemy zostały rozwiązane, powinien wziąć odpowiedzialność za to dążenie. Czasami angażując się samodzielnie, czasami wybierając swojego przedstawiciela – żyjemy w społeczności, gdzie dzielimy się tą odpowiedzialnością. W naszym imieniu mogą działać inni. Ci którym powierzymy do tego mandat. A odbywa się to właśnie przez głosowanie.

Głosujmy też w końcu po to, abyśmy mogli ze spokojnym sumieniem narzekać, gdy coś na naszym osiedlu nie idzie po naszej myśli lub wymagać od kandydatów, na których oddaliśmy swój głos, by dotrzymali złożonych obietnic. Udział w wyborach to najprostszy i najmniej wymagający przejaw demokracji. Ale zarazem fundamentalny. I pamiętajmy każdy głos ma znaczenie. Idąc na wybory podnosimy samorządowcom poprzeczkę. Im więcej naszych głosów, tym więcej ludzi z pomysłami i umiejętnościami ich realizacji decyduje się wystartować w wyborach, tym silniejsze czują poparcie dla wizji, które chcą realizować. Im więcej osób kompetentnych w samorządzie, tym większe szanse na to, że mieszkańcom naszych małych wspólnot będzie żyło się lepiej.

Paweł Pluta, Adrianna Machalica