Nieważne – delikatne i subtelne, wyraziste czy krzykliwe. Zawsze budzą błysk w oku. Wianki to jedna z najbardziej kobiecych ozdób głowy. Choć są raczej symbolem kultury ludowej, z impetem wkroczyły na salony i skradły serca kobietom bez względu na ich pochodzenie oraz status społeczny.

Najczęściej kojarzą się z błogim dzieciństwem i beztroskim bieganiem po łące. Mają w sobie jakąś magiczną i elektryzującą moc, która sprawia, że nie można od nich oderwać oczu. Są głęboko osadzone w kulturze słowiańskiej. Kiedyś były symbolem niewinności i dziewictwa, później stały się nieodzownym elementem kultury ludowej. Dziś są popularną ozdobą głowy, która dodaje uroku zarówno szalonym małolatom, jak i statecznym niewiastom.
Trend „wiankowy” ewoluuje, rozkwita i dojrzewa. Wraz z nadejściem wiosny jest on coraz częstszym elementem mody ulicznej. Powrót zainteresowania wiankami możemy również zaobserwować w modzie ślubnej i stylizacjach komunijnych. Niewinne i dziewczęce wianki coraz częściej zdobią główki dzieci podczas chrztu oraz sesji zdjęciowych dla maluszków.

 

Warto wiedzieć, że wianek nie musi być tylko jednodniową przyjemnością, może stać się również trwałą ozdobą. Bogata oferta sztucznych kwiatów pozwala wykonać wianek, który do złudzenia będzie przypominał ten z żywych. Co ważne, może nam służyć przez lata.
Aby zgłębić tajniki mody „wiankowej”, zaprosiłam do rozmowy dolnośląską artystkę, która na co dzień zajmuje się zawodowo tworzeniem małych dzieł sztuki przy pomocy sztucznych kwiatów. Irena Erhardt, której prace można znaleźć w sieci pod wpadającą w ucho nazwą „Projekt wianki”, opowie o tym, jak wianki zdobyły jej serce i jak tą miłością skutecznie zaraża kolejne kobiety.

Skąd w ogóle pomysł na taki biznes? Jak to się zaczęło? Co sprawiło, że postanowiłaś uszczęśliwiać wiankami inne kobiety?
W moim domu rodzinnym zawsze były piękne przedmioty. Robiła je moja mama. Uwielbiałam patrzeć, jak szydełkuje, haftuje, robi na drutach. Sama otaczam się przedmiotami, które są tworzone przez rękodzielników. Dekorowanie domu było zatem dla mnie czymś zupełnie naturalnym. Pewnego dnia zrobiłam po prostu pierwszy wianek i dalej samo poszło. Na początku wianki robiłam dla bliskich i znajomych. To była moja pasja. Hobby, nie praca. W końcu zamówień było tyle, że wianki stały się moim sposobem na zarabianie. Bardzo przyjemnym, bo wymyślanie wzorów, dobór materiałów i kontakt z moimi klientkami sprawia mi ogromną radość.

Czy istnieje coś takiego jak sezonowość w branży „wiankowej”? Czy są miesiące, kiedy zauważasz zdecydowanie większe zainteresowanie wiankami?
Dla wianków nastał dobry czas. Stały się modne, pożądane. Sezon praktycznie trwa cały rok. Choć oczywiście wiosna-lato to zwiększone zainteresowanie: dziewczyny zamawiają wianki dla siebie, dla koleżanek, mamy dla córek. Na ślub, komunię, chrzest, inne imprezy i festiwale. Popularne są również podczas sesji fotograficznych.

Zauważasz trendy kształtujące się w modzie „wiankowej”? Jakie są modne w tym sezonie? A może tutaj nie ma żadnych reguł?
Największym zainteresowaniem cieszą się te bardzo naturalne. Jasne, spokojne barwy. Ale nie ukrywam, że mam też klientki, które chcą mieć wianki wyraziste, energetyczne, w mocnych barwach, niespotykane. Jest też grono kobiet, które zwracają szczególną uwagę na obowiązujące trendy ślubne i chcą mieć idealnie wpisujący się w nie wianek.
Wiem, że wielu organizatorów kobiecych imprez zwraca się do Ciebie z prośbą o poprowadzenie warsztatów.

Lubisz to robić? Możesz naszym czytelniczkom opowiedzieć o najciekawszych wydarzeniach?
Każde warsztaty to tak naprawdę kobiece święto. Dziewczyny, owszem, przychodzą, aby się czegoś nauczyć. Jednak przede wszystkim jest to okazja, by porozmawiać, cieszyć się sobą i swoją kobiecością. Lubię dzielić się wiedzą, bo nie ma dwóch identycznych prac. Każdy wianek jest odzwierciedleniem duszy jego autorki. Takie spotkania to dla mnie również cenne źródło nowych inspiracji.
Ostatnio miałam na przykład okazję uczestniczyć w niesamowitym spotkaniu zorganizowanym przez właścicieli sieci drogerii Jasmin w pałacu Brzeźno. To były bardzo duże warsztaty: powstało ponad 40 przepięknych, unikatowych wianków. I co najważniejsze, dziewczyny i ja byłyśmy zachwycone efektami. Bardzo polecam takie wydarzenia. To niesamowita okazja, aby zdobyć nowe doświadczenia oraz zrobić coś tylko dla siebie. Aktualnie na stałe uczestniczę w dwóch tego typu projektach dla kobiet: WINda dla kobiet i Akademia Beztroski. Idea jest prosta: kobiety dzielą się wiedzą, wspierają w swoich działaniach i dzięki temu rozwijają. Taki krąg życzliwych osób ma ogromną moc, zwłaszcza dla kogoś, kto chce żyć z pasją.

Czy to jest łatwe zajęcie? Każdy może sobie po prostu kupić kwiaty i potrzebne akcesoria, usiąść i sam to zrobić?
Bardzo łatwe, zwłaszcza jeśli ktoś lubi siedzieć godzinami w jednej pozycji i mieć stale pokłute palce. A tak serio, to robić wianki może każdy. Na moich warsztatach często spotykam dziewczyny, które są bardzo zdolne (choć twierdzą coś zupełnie odwrotnego). Ale nie będę oszukiwać: nie każdy, kto kupi taśmę, kilka kwiatów i sznurek, zacznie tworzyć niepowtarzalne modele. Ja latami dochodziłam do sposobów, jak robić wianki trwałe, piękne, przypominające te ze świeżych kwiatów.

Chciałabym Cię poprosić o krótki instruktaż dla czytelniczek, jak wykonać samodzielnie takie cudo. Czy wolisz, żeby technika pozostała Twoim sekretem?
Żaden opis, choćby najdłuższy, nic tu nie pomoże. Trzeba spróbować! Zapraszam wszystkie zainteresowane dziewczyny na moje warsztaty. Chętnie podzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem.
Dziękuję za rozmowę. Ja już pierwsze warsztaty mam za sobą i złapałam bakcyla na dobre. Gorąco zachęcam czytelniczki do „wiankowych” eksperymentów.