Wrocław słynie z wielu legend. Epicentrum tajemnic mieści się oczywiście na Ostrowie Tumski. Niektóre z nich są romantyczne lub upiorne a jeszcze inne niosą przestrogę. Bywają też zagadkowe historie niejako kulinarne. Poznajcie legendę z kluskami w tle.

W Dąbiu żył sobie pewien chłop, który był prostym ale pracowitym człowiekiem. Był wielkim łakomczuchem, a jego ulubionym daniem były kluski śląskie, które najlepiej przyrządzała jego żona. Niestety, jego żona umarła. Biedak pozostał sam, cierpiał niemiłosiernie. Jednak wiele przekazów podaje, że bardziej tęsknił za jej jedzeniem niż za żoną.

Nasz bohater pewnego razu udał się na targ do Wrocławia. Kiedy przechodził koło Katedry, usiadł sobie na kamieniu, tuż obok małej bramy przy kościółku Św. Idziego, aby odpocząć nieco. Strudzony drogą zasnął.

Jak podaje Krzysztof Kwaśniewski w książce „Legendy i podania wrocławskie i dolnośląskie” – we śnie ujrzał niebo ze świętymi i aniołami, a wśród nich ujrzał swoją żonę. Pojawiła mu się smutna, ukryta w jakimś mrocznym kąciku nieba i zaczęła prosić go aby jej tak nie opłakiwał, bo smutek jego zakłóca jej wieczną szczęśliwość.

Gdy chłop się obudził zobaczył, że stoi przed nim koszyczek, a w nim jego ulubione przysmaki: wędzonka i kluski, tak smacznie przyrządzone jak jego żona potrafiła. Oczywiście postanowił szybko zjeść posiłek, jednak jedną kluseczkę postanowił zabrać do domu, na pamiątkę dziwnego zdarzenia. Gdy kończył jeść, żal mu się zrobiło tej jednej kluseczki, gdy miał ją już skonsumować, w niewytłumaczalny sposób uciekła mu z łyżki uniosła się w powietrze i przywarła do łuku znajdującego się naprzeciw bramki.

Wieść o tym zdarzeniu szybko się rozeszła, próbowano kluskę z bramki usunąć, jednak było to niemożliwe. Pozostała tak do dziś.

Istnieje jeszcze jedna wersja owej legendy. Podaje się, że żona w śnie powiedziała gospodarzowi, że zostawia mu garnek pełen klusek, który będzie zawsze się napełniał jeżeli on będzie zostawiał w nim jedną kluskę po skończonym posiłku. Gdy chłop się obudził od razu zabrał się do jedzenia. Pyszne kluseczki szybko znikały z miseczki. Nasz łakomczuch nie był  w stanie zapanować nad swoim apetytem i nie zamierzał zostawiać ostatniej kluski. Jednak gdy sięgnął po ostatnią kluskę, on wyślizgnęła mu się i uciekła na szczyt bramy. Naczynie od żony pozostało już na zawsze puste.

Późnoromański kościół Św. Idziego z sąsiednim budynkiem (obecnie Muzeum Archidiecezji Wrocławskiej) połączony jest lekkim łukiem, który tworzy bramę. Na środku łuku znajduje się jakaś gałka, która od dawna nazywana jest kluską, a całe przejście między budynkami Bramką Kluszczaną lub Bramą Kluskową.