W marketingu i PR magicy reklamy podpierają się jednym z trzech pojęć przekonując, że ich produkt jest „eko”: surowce odnawialne, recykling i ślad węglowy. Niestety, często jest to malowanie trawy na zielono…

Surowiec odnawialny

Za taki uważamy surowiec, który można w prosty sposób uzupełnić. Klasycznymi przykładami będą tutaj wszelkie dające się uprawiać rośliny (jak rzepak) czy drzewa. Surowce nieodnawialne to takie, których nie jesteśmy w stanie sami wykreować lub których koszt wykreowania jest skrajnie wysoki. Tu z kolei klasycznymi przykładami są ropa naftowa i metale ziem rzadkich.

Materiał do recyklingu

Za recyklingowalny uznajemy taki materiał, z którego po odpowiedniej przeróbce (związanej z kosztem energetycznym i nierzadko również zanieczyszczeniem chemicznym) można po raz kolejny wyprodukować coś użytecznego. Najczęściej nie będzie to jednak to samo. De facto, poza recyklingiem metali, najczęściej to, co możemy wyprodukować z recyklingu, jest produktem innej kategorii.

Produkt z recyklingu 

Czyli taki, który w całości lub części powstał z materiałów z recyklingu. 

Koszt energetyczny

To suma kosztów wydanej energii na wykonanie produktu. Składać się na nią będą zarówno koszty wydobycia lub uprawy, koszty transportu (z miejsca wydobycia do miejsca przetworzenia, a potem dalszej dystrybucji), jak i koszty energetyczne samych procesów produkcyjnych. 

Koszty degradacji ekosystemów

Czyli koszty pojawiające się zarówno na etapie uprawy lub wydobycia (wycinka lasów pod uprawy, zatrucie wód gruntowych w wyniku wydobycia itp.), jak i na etapie utylizacji danego produktu.

Sumaryczne koszty

Analizując „ekologiczność” danego produktu, powinniśmy uwzględnić wszystkie elementy. Weźmy dla przykładu recykling metali. Mamy do czynienia z surowcem nieodnawialnym, ale łatwo poddającym się recyklingowi. Jest to sytuacja teoretycznie prosta do oceny. Musimy sobie odpowiedzieć na dwa pytania: po pierwsze, jaki jest koszt recyklingu i czy przewyższa on koszt wydobycia, i po drugie, jak duże są zasoby leżące pod ziemią. Mówiąc „koszty”, mam na myśli zarówno koszty energetyczne, które wprost przekładają się na koszt ekonomiczny, jak i koszty związane z degradacją ekosystemów.

W przypadku papieru, metalu czy szkła odpowiedź co do zasady jest jedna: te surowce są „eko” przez wzgląd na to, że albo pochodzą z odnawialnego surowca (szkło i papier), albo po przetworzeniu mają taka samą wartość jak świeży produkt hutniczy (metale). Każdy z tych materiałów jest wykorzystywany wielokrotnie. Mimo to, warto przyjrzeć się szczegółom.

fot. envato.com

Miedź

Fakt, że wciąż wydobywa się na świecie miedź, dowodzi sam z siebie, że koszty energetyczne powtórnej przeróbki (wliczając skup, transport, oczyszczanie złomu i samo przetopienie w sztaby) są wyższe niż koszty wydobycia. Co jednak z kosztem degradacji ekosystemów? Tego nie wiem i pewnie odpowiedź zależy od tego, czy są to złoża w Polsce, Kanadzie czy Chile. Zwracam tylko uwagę na fakt, że samo łatwe recyklingowanie nie oznacza, że coś jest „eko”.

Papier z recyklingu

Innym przykładem jest porównanie papieru „drzewnego”, czyli produkowanego bezpośrednio ze ścieru drzewnego, i papieru z recyklingu. Mamy tutaj do czynienia z surowcem odnawialnym (papieru nie da się wyprodukować ze starych drzew, a większość papierni sama hoduje drzewa, z których potem produkuje papier lub celulozę). Papier ze ścieru drzewnego ma bardzo skróconą drogę produkcyjną w porównaniu do papieru produkowanego z celulozy.

W przypadku tego drugiego, najpierw produkuje się celulozę, którą niejednokrotnie importuje się z odległych krajów, jak na przykład Indonezja, a dopiero z celulozy – papier. Zatem przy papierze „drzewnym” mamy niski koszt energetyczny procesu produkcyjnego i surowiec na miejscu. W produkcji tego typu papieru przoduje Skandynawia: Szwecja i Finlandia. Z drugiej strony, mamy papier z recyklingu, który wymaga: 1) zebrania materiału 2) procesu chemicznego odbarwiania 3) utylizacji odpadu, który w wyniku tego odbarwiania powstaje 4) utrudniony i kosztowny energetycznie proces produkcji samego papieru. 5) niejednokrotnie wybielanie tego papieru związkami chloru (bo klient chce „eko”, ale chce też najwyższą jakość).

Nie mówię, że wiem, jak dokładnie wygląda odpowiedź na pytanie, który papier per saldo jest bardziej ekologiczny, gdyż nikt pełnych liczb nie udostępnia. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby okazało się, że papier drzewny z włókien pierwotnych jest bardziej przyjazny środowisku. 

Plastik

Zupełnie inaczej wygląda sprawa z produktami z ropy naftowej, takimi jak paliwa i tworzywa sztuczne. Surowiec jest nieodnawialny, ale jest go wciąż na tyle dużo, żeby państwa, które nieodpowiedzialnie wydobywają go z gleby, czyli te, dla których wydobycie ropy jest numerem jeden w ekonomii, jak Norwegia, Rosja, Arabia Saudyjska, ale też Wielka Brytania i USA, nie musiały się martwić o realne braki. Najlepszym dowodem na był fakt, że 20 kwietnia cena ropy z terminem na maj osiągnęła -40$. Czyli, że łatwiej właścicielowi ropy było dopłacić do odbioru surowca niż utrzymywać go na tankowcach. Ale nieodnawialność surowca to tylko jeden z problemów.

Następne to olbrzymie koszty energetyczne czy to spalania paliw, czy przetwarzania w pellet i potem w wyroby codziennego użytku. Największym problem jednak jest brak możliwości realnego recyklingu tych materiałów. W najlepszym wypadku, po grubej selekcji i energochłonnych procesach produkcyjnych udaje się stworzyć materiał, który nadaje się do bardzo wąskich zastosowań. Całe oszustwo z recyklingiem plastiku oparte jest na tym, żeby rozgrzeszyć użytkownika z myślenia. Firmy z grupy wydobycia i przetwórstwa ropy wydały miliardy dolarów na fałszywą propagandę tylko po to, aby ludzie chętniej kupowali opakowania plastikowe i czuli się z tym dobrze, bo przecież jest znaczek „recykling”. 

fot. envato.com

Triki marketingowe

Poza olbrzymim wsparciem medialnym produktów plastikowych, mamy do czynienia z szeregiem innych zabiegów marketingowych. Dla przykładu, wygenerowanie przez PR wielkich korporacji hasła zawartego w co drugiej stopce mailowej: „ratuj drzewa, nie drukuj tego maila”. A przecież przemysł papierniczy z definicji i własnych ograniczeń technologicznych jest odpowiedzialny za wzrost liczby drzew. Nie ma  on też udziału w wycince naturalnych lasów.

Cały koszt ekologiczny produkcji papieru zawiera się w używanej energii, zużyciu wody i zanieczyszczeniu chemicznym wynikającym z procesów wybielania i produkcji spoiwa. Nie ma to nic wspólnego z drzewami. Sumaryczne koszty produkcji papieru w dostosowanych do minimalizacji kosztów energetycznych fabrykach są wielokrotnie niższe niż produkcja baterii do telefonów komórkowych, na których odczytujemy rzeczone maile. Baterii, które wciąż wymieniamy na nowe, nie zastanawiając się zbytnio, jaki koszt  z tego tytułu ponoszą ekosystemy. 

Drugi z brzegu przykład: OZE i szerzej „zielona energia”. Podobnie jak w przypadku chwytu związanego z opakowaniami z tworzyw i pseudorecyklingu, ich zadaniem jest rozgrzeszyć użytkowników energii. „Zielona energia” jest zielona tylko z nazwy, bo nie uwzględnia kosztów degradacji ekosystemów czy produkcji i degradacji w czasie urządzeń do jej pozyskiwania, kosztów utylizacji zużytych elementów, kosztów transportu energii itp. itd. I znowu dajemy się złapać w pułapkę: „możesz zużywać dowolne ilości energii, bo jest zielona”. 

Monomateriały

Wracając do recyklingu. Co jest najtrudniej poddać recyklingowi? Materiały wielowarstwowe! Dla przykładu: dużo łatwiej poddać recyklingowi butelkę PET bez nadruku i plastikowej etykiety niż „kartonik” po mleku sojowym. Ów „kartonik” ma w sobie warstwę papieru, warstwę metalu i warstwę plastiku, co powoduje, że jego recykling jest praktycznie niemożliwy. Podobnie będzie z elementami metalowymi i szklanymi powleczonymi plastikiem.

Chcąc być „eko”, zwracajmy uwagę na prostotę i jednorodność materiałową produktu. Wracając do papieru – czy jest on z recyklingu, czy nie, ma dużo mniejsze znaczenie niż to, czy okładka książki jest powleczona folią i czy użyto w druku toksycznego lakierowania lub druku UV. Wreszcie, czy broszura jest zszyta metalową zszywką, czy raczej sklejona klejem PUR. Na każdy produkt trzeba patrzeć holistycznie.

Co zatem robić?

W sprawie produktów – rozważmy wszystkie elementy kosztów energetycznych. Najbardziej odpowiedzialna za degradację ekosystemów branża to rolnictwo. Uprawa kukurydzy i soi stanowi największe zagrożenie dla najstarszych ekosystemów naszego świata. Nawet do Polski sprowadza się soję i kukurydzę na paszę z Ameryki Południowej! Pomyślmy, jak skomplikowany to jest produkt, ile różnych materiałów użyto i jak daleko idące uszlachetnienie wykonano, że jest nie do zastąpienia produktem lokalnym. 

Na to powinniśmy nałożyć kwestię żywotności danego produktu i jego potencjału upcyklingowego. Jak długo będę go używał t? Co się z nim stanie, gdy przestanę? Czy będę mógł oddać go komuś innemu? Czy będę mógł z niego zrobić coś innego? Dobrym przykładem są klocki LEGO. Co prawda, firma ogłosiła, że będzie produkować z odnawialnych surowców, ale pytanie brzmi: po co? Jak mówi mój kolega: „klocki są niezniszczalne i dają się przekazywać w kolejnym pokoleniu do zabawy, można je umyć i będą jak nowe”. Ich czas użytkowania można liczyć w dekadach.

Jeśli kupujemy plastikowy bidon (z tworzyw bezpiecznych dla naszego zdrowia), który będzie nam służył przez 5 lat, to w porównaniu z kupowaniem codziennie napoju w szklanej butelce, poddawanej recyklingowi – koszty ekologiczne tego bidonu mogą być wielokrotnie niższe niż tych 1500 butelek. Nawet jeśli będą użyte po 5 razy, więc zrobi się z nich 300 butelek, to koszt odbioru i mycia, a potem przetapiania może być niewspółmierny do kosztów produkcji jednego bidonu. Jeśli jeszcze potem główna część bidonu posłuży nam jako doniczka do kwiatka lub ziół – tym lepiej.