Przed rozpoczęciem koncertu konferansjer zdradził, że będzie rockowo. I było. Hard-jazz-rockowo!

W zapowiedzi do środowego wydarzenia pisałem, że Pink Freud zajęli drugie miejsce w rankingu najlepszych występów w ramach Sziget Festival 2012, wyprzedzając m.in. zespół Korn. Po wrocławskim koncercie, w pierwszej chwili pomyślałem, że Pink Freud mogliby pełnić rolę suportu dla nu-metalowców z USA, ale dość prędko doszedłem do wniosku, że to Korn mógłby rozgrzewać publiczność przed występem Pink Freud.

„Nie nagrywać – opowiadać!”

Już po pierwszym utworze wiadomo było, że tamto wyróżnienie to nie przypadek. Pink Freud zaczęli niepublikowaną kompozycją z płyty, nad którą obecnie pracują. Kolejny utwór także pochodził z albumu, który pojawić się ma w przyszłym roku. Z przyczyn oczywistych nagrywać ich nie można było, ale Wojtek Mazolewski zachęcił, by o nich opowiadać. Korzystając więc z przyzwolenia, powiem, że jeśli Panowie niczego nie zmienią, i w zaprezentowanej formie kompozycje znajdą się na płycie, a pozostałe utwory będą mieć podobny pazur, to całość ma szansę być muzycznym wydarzeniem numer jeden w roku 2018.
Trwający ponad półtorej godziny występ był potężną dawką świdrującego jazzu połączonego z rockową dzikością. Oglądając zespół, trudno nie było odnieść wrażenia, iż energia, swoboda i perfekcja żyją w absolutnej symbiozie. Styl Pink Freud rozpoznawalny jest od pierwszych dźwięków, choć próba sklasyfikowania tego stylu wydaje się próbą samobójczą. Niech lepiej cieszy fakt, że Pink Freud odkrywa jazz tym wszystkim, dla których gatunek kojarzy się… sennie. Wprawdzie nie zabrakło momentów spokojniejszych, lecz wracając do słów konferansjera, Pink Freud przyjechali do Vertigo najwyraźniej z założeniem, aby poruszyć podziemia, w których klub się znajduje.

Vertigo

Jazzu najlepiej słuchać na żywo, a na wrocławskiej mapie muzycznych klubów nie ma lepszego miejsca na tego typu koncerty niż Vertigo. Nagłośnienie jest doskonałe, a ekofony wbudowane w ściany klubu sprawiają, że muzyka brzmi fantastycznie. Nawiązujący do nowojorskich klubów jazzowych wystrój miejsca, powoduje zaś, że koncert to prawdziwa muzyczna podróż. Przychodząc tam na koncerty, możemy przenieść się w czasie, lecz nie tylko w przeszłość, bo jeśli grają tu m.in. Pink Freud, to Vertigo przenosi w przyszłość.