Zmęczeni długimi, mroźnymi wieczorami czekamy na nią z niecierpliwością. Dobra wiadomość: wiosna zbliża się do nas wielkimi krokami. Jeszcze tylko parę chwil i będziemy się nią mogli w pełni nacieszyć.

W obecnych czasach, gdy jedynym zmartwieniem w okresie przedwiośnia są przydługie wieczory i wyższe koszty ogrzewania, nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, czym ta pora roku była dla naszych przodków. Przednówek jawi się dziś wyłącznie jako zapomniany, historyczny termin. To czas, kiedy rzadziej wychodzimy z domu, częściej spędzamy wieczory pod ciepłym kocem przy ulubionej książce lub wyjeżdżamy na wycieczkę do cieplejszych rejonów świata, żeby się trochę nacieszyć słońcem. Jednak jeszcze kilka pokoleń temu przednówek był najcięższą porą roku, która często wiązała się ze skrajnym głodem.

Przednówek – zapomniany termin

Zaczynał się na między styczniem i lutym, a kończył na przełomie kwietnia i maja. Historycy nie są zgodni co do konkretnych dat, w których miał przypadać. Zwyczajowo przyjmowało się, że jego początek następował w momencie, kiedy zaczynało brakować zapasów żywności, a za koniec przyjmowano okres, kiedy można było korzystać z pierwszych zielonych plonów. Im mniejsze plony zebrano w danym roku, tym cięższy był przednówek. Głód mniej doskwierał zamożniejszym, którzy mieli większe zapasy, oraz tym, którzy mogli się pochwalić posiadaniem żywego inwentarza. Mniej zamożni musieli ratować się tzw. roślinami głodowymi. Najbardziej pożądanym produktem był chleb. Aby poradzić sobie z widmem końca zapasów mąki, podczas jego wypieku, na przednówku, dodawano do niego szereg różnych zastępników, m.in. korę, mielone żołędzie, dębowe liście, słomę, groch, mielone igliwie sosnowe, a nawet glinę. Chleby pieczono również na bazie mietlicy, protoplastki naszej pszenicy, wysokiej trawy łąkowej oraz perzu.

Dzisiaj pora roku ma mniejsze znaczenie. Choć na przednówku zaczyna nam brakować świeżych sezonowych warzyw i owoców, to bez problemu możemy się zaopatrzyć w te importowane. Warto jednak, narzekając na przedłużające się chłody, pamiętać, z czym wiązały się dla naszych przodków: zaparzyć aromatyczną herbatę, ukroić kromkę chleba z prawdziwej mąki i cierpliwie czekać na cieplejsze dni.

Żegnaj Marzanno, witaj Dziewanno

Topienie Marzanny jest jednym z najpopularniejszych zwyczajów związanych z pierwszym dniem wiosny. Pogański rytuał, rozpoczynający obchody Jarych Godów, który tak głęboko zakorzenił się w naszej kulturze, że jest praktykowany do dziś w ramach świeckiej tradycji. Historycy nie są zgodni co do funkcji Marzanny, która niewątpliwie była czczona jako boginka. Najczęściej możemy się spotkać z twierdzeniem, że była uosobieniem zimy, śmierci, ale i płodności. W tradycjach ludowych poświęconym jej drzewem miała być brzoza. Dawniej, aby móc rozpocząć obrzędy związane z powitaniem wiosny, wyczekiwano pierwszej burzy. a pierwszy piorun symbolizował zapłodnienie matki Ziemi.

Kolejnym etapem było pożegnanie Marzanny. Kukłę symbolizującą boginkę należało podpalić, wrzucić do wody, po czym bez oglądania się za siebie uciec z tego miejsca. Istotne było jednak, żeby czynić to bardzo ostrożnie, ponieważ potknięcie wróżyło nieszczęście w bieżącym roku. Po symbolicznym utopieniu Marzanny rozpoczynano właściwe obchody Jarych Godów. Wznoszono gałęzie ozdobione w kolorowe wstążki (gaik), rozpalano święty ogień, wrzucano do niego zioła i żegnano dusze przodków, które miały towarzyszyć ludziom przez okres jesienno-zimowy. Wraz z nadejściem wiosny stery przejmowali kolejni bogowie.

Warto wspomnieć, że w słowiańskich wierzeniach pojawiają się bóstwa, które były ściśle związane z okresem wiosennym. Zapomniana dziś Dziewanna – bogini wiosny i odradzającego się życia, oraz Jaryło – bóg wiosny, który miał nieść płodność polom, łąkom, a także ludziom. Jaryło według starowierców przybywał w kwietniu na białym koniu, trzymając kłosy zboża. Zarówno obrzęd topienia Marzanny, jak i pierwsze wiosenne ogniska są stałym elementem polskiej tradycji. Wrocławianie chętnie kultywują te zwyczaje, zatem nikogo nie dziwią pochody mieszkańców żegnających zimę ze strojnie przybranymi kukłami. Warto pamiętać, że przywiązanie do tradycji nie może się wiązać z zaśmiecaniem rzeki. Aby nie narazić się na mandat z tego powodu, należy Marzannę wykonać z naturalnych materiałów. Kukła ze słomy będzie zarówno przyjazna środowisku, jak i zgodna z pierwotnymi zwyczajami. Przy planowaniu ognisk należy pamiętać, że można je rozpalać wyłącznie w miejscach do tego przeznaczonych. Jeśli chcemy zobaczyć, jak wrocławianie żegnają zimę, najlepiej odwiedzić tego dnia okolice Wyspy Słodowej.

Muzyka, wagary i zabawa

Pierwszy dzień wiosny to również tradycyjne święto wagarowicza. Choć dorośli traktują wagary jak czyn naganny, w tym szczególnym dniu z reguły patrzy się na nie z przymrużeniem oka. Uczniowie uwielbiają dzień wagarowicza i często z wyprzedzeniem planują, jak go spędzą. Zatem najlepszym rozwiązaniem będzie zaplanowanie młodzieży wycieczki, która pozwoli im nacieszyć się luźniejszą atmosferą. Wrocław hucznie obchodzi to święto, zatem nie będzie problemu z pomysłem, jak spędzić aktywnie czas. Koncerty, ciekawe oferty muzeów i bibliotek miejskich to tylko część propozycji. Jeśli pogoda dopisze, warto wybrać się w okolice malowniczego Ostrowa Tumskiego, na pergolę lub odwiedzić wrocławskie zoo.