We Wrocławskim Parku Technologicznym powstanie pierwszy polski satelita do obserwacji Ziemi z kosmosu. Projekt firmy Scanway zdobył najwyższe miejsce w rankingu programu ,,szybka ścieżka” i otrzymał 2,5 mln złotych dofinansowania z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. – Chcemy pokazać, że Polska też jest w stanie zbudować własną satelitę i zarabiać na niej pieniądze – mówi w rozmowie z Wroclife Jędrzej Kowalewski, prezes Scanway i jeden z pomysłodawców ScanSAT.

Oni stworzą pierwszą polską satelitę ScanSAT. Od lewej: Dorota Budzyń, Michał Zięba i Jędrzej Kowalewski. Fot. Scanway

Maciej Leśnik: Jak mały wrocławski startup może konkurować z technologiami opracowanymi przez agencje kosmiczne i potężne koncerny?

Jędrzej Kowalewski: Nad projektem ScanSAT będzie pracować 10 osób, więc rzeczywiście nie jest to duży zespół. Warto na początku odczarować temat biznesu w kosmosie. Nie jest prawdą, że zajmują się nim wyłącznie agencje kosmiczne i korporacje. Przemysł kosmiczny powstaje w znacznej mierze w małych i średnich firmach, które zarabiają na sprzedaży swoich technologii. W Polsce jest to coraz bardziej rozwojowa i dochodowa branża. Istnieje sporo przedsiębiorstw, które dostarczają komponenty, usługi i analizy dla Europejskiej Agencji Kosmicznej. Naszą ambicją jest pójść o krok dalej – nie tylko dostarczać składowe, używane przez zachodnie agencje, ale spróbować stworzyć całego satelitę.

Jako pierwsi Polacy chcecie umieścić na orbicie okołoziemskiej satelitę, który będzie obserwować naszą planetę.

Zgadza się. Do tej pory z Polski w przestrzeń kosmiczną wysłano trzy satelity, ale żaden z nich nie była w stanie uzyskać obraz naszego kraju czy w ogóle planety. Mamy konkretny koncept – innowacyjny, ale nieoderwany od rzeczywistości. Podobne satelity próbowali skonstruować Amerykanie w latach 80. Zrezygnowali z testów, bo technicznie nie było wówczas na to możliwości. Miniaturyzacja urządzeń, wynalezienie skanerów 3D, rozwój technologii do precyzyjnych pomiarów odległości – to wszystko sprawia, że możemy odkurzyć ten pomysł i zabrać się za jego realizację.

Kiedy satelita ma szansę pojawić się w kosmosie?

Prace rozpoczynamy 1 września. Według naszych planów projekt będzie trwał przez 26 miesięcy. Jeżeli się nam uda, satelita znajdzie się na orbicie 2020 roku. Wyzwanie jest ambitne, ale z pewnością do realizacji. Nasz satelita będzie wyposażona w autonomiczne zasilanie. Wybraliśmy jednostkę klasy Cubesat 3U, która nie jest obiektem tak skomplikowanym jak duże satelity telekomunikacyjne czy meteorologiczne. Najdłuższa krawędź ma 34 cm, czyli żartobliwie mówiąc projektujemy urządzenie wielkości pudełka po butach. Takie satelity na Zachodzie próbują konstruować nawet grupy studentów.

Na pokładzie Scanway są absolwenci wrocławskich uczelni. Działacie niecałe dwa lata. W jaki sposób tak młody zespół pozyskuje środki na finansowanie swoich projektów?

Można powiedzieć, że jesteśmy specyficznym start-upem. Zazwyczaj mówi się, że aby odnieść sukces, trzeba opakować swój pomysł w pudełko i zacząć jak najszybciej sprzedawać. U nas jest inaczej. Naszym produktem są usługi badawczo-rozwojowe. Na zlecenie firm, także innych start-upów, dostarczamy rozwiązania wizyjne i laserowe dla przemysłu i nauki, organizujemy szkolenia. Aby przejść na wyższy poziom trzeba mieć w swoich szeregach osoby, które wiedzą, jak realizować projekty od A do Z – od konceptu przez tworzenie urządzenia aż do wystrzelenia go w kosmos. W Polsce jest nich niewiele, ale nasz zespół ma spore doświadczenie na koncie. Dorota Budzyń kierowała projektem DREAM, który stworzył słynną ,,kosmiczną wiertarkę”, przez kilka lat współpracowała z europejskimi agencjami kosmicznymi, takimi jak ESA, DLR, SNSB. Michał Zięba odpowiada za część optomechatroniczną, Konrad Pleban za elektronikę, Mikołaj Podgórski za testy. Wspierają nas ponadto dwie osoby z wrocławskiego Centrum Badań Kosmicznych PAN. Jak wspomniałem, jest nas dziesięcioro osób i każda wnosi coś innego do projektu. W przyszłości planujemy nawet ten zespół powiększyć.

Pierwszy polski satelita ScanSAT powstanie we Wrocławiu

Michał Zięba odpowiada w projekcie za część optomechatroniczną. Fot. Scanway

Domyślam się, że umieszczenie satelity kilkaset kilometrów ponad Ziemią to dla Was nie lada wyzwanie.

Rzeczywiście, wbrew pozorom, grawitacja w kosmosie działa i można tylko zadać sobie pytanie, jak to się dzieje, że satelity nie spadają nam na głowę? Urządzenie będzie obserwować naszą planetę z wysokości około 400 km. Aby utrzymać je na takiej wysokości, musi się ona rozpędzić do zawrotnych prędkości – wyobraźmy sobie, że satelita pokonuje w sekundę 8 kilometrów. Jeden oblot Ziemi zajmie 40 minut. W tym czasie ,,zobaczy” pod sobą pas Ziemi między dwoma biegunami na danej długości geograficznej. Dzięki temu, że planeta obraca się wokół własnej osi, satelita może zeskanować kawałek po kawałku powierzchnię całej kuli ziemskiej. Zajmie to kilka dni.

Na czym może polegać przewaga Waszego urządzenia, które wielkością przecież znacznie ustępuje innym satelitom?

Najbardziej innowacyjnym elementem projektu jest sensor, który samodzielnie w całości skonstruujemy. Da on możliwość obserwacji Ziemi w bardzo szerokim pasmie światła. Scanning system polega na tym, że zamiast posiadania matrycy czujników, np. 1000 na 2000 pikseli jak w aparacie fotograficznym, mamy jeden piksel, ale dzięki ruchu luster możemy zeskanować obraz o bardzo wysokiej rozdzielczości.

Mówiąc prościej, ludzkim okiem widzimy tylko bardzo wąski wycinek zjawisk, które zachodzą wokół nas. To pasmo o długości od 400 do 800 nanometrów. Satelita pozwala rozwinąć ,,zmysł wzroku” i zwiększyć zakres obserwacji do nawet 12000 nanometrów. To szerokość pomiaru niespotykana w jakimkolwiek innym obecnie stosowanym urządzeniu obserwacyjnym – kosmicznym czy lotniczym. Zaletą satelity jest to, że w jednym układzie pozwala zebrać wiele sygnałów, przede wszystkim tych, których nie zobaczymy gołym okiem np. temperaturę powierzchni globu.

Pierwszy polski satelita obserwacyjny ScanSAT powstanie we Wrocławiu

Jak przeciętny mieszkaniec Wrocławia może skorzystać na wynikach, które dostarcza tak zaawansowana i odległa satelita?

ScanSAT może służyć między innymi do monitoringu smogu, ponieważ daje możliwość obserwacji pyłów i innych cząstek zawieszonych w powietrzu i aerozolów, które są widoczne tylko w wąskich pasmach światła. Dotychczas stosowane badania smogu pozwalają tylko na pomiar w konkretnym punkcie. Trudno na ich podstawie wysnuć prognozy, w którym kierunku będzie się przemieszczać chmura albo jak będzie się układać poza miastem. Dzięki naszej satelicie również mieszkańcy obszarów podmiejskich będą mogli sprawdzić wyniki zanieczyszczeń dla swojej najbliższej okolicy.

Za pomocą badań termograficznych możemy zmierzyć się także z innym szkodliwym zjawiskiem, które dotyczy Wrocławia, czyli miejskiej wyspy ciepła. Zabudowa metropolii, która pochłania szybko słońce, powoduje, że centrum miasta bardzo szybko się nagrzewa. Aby odczuć różnicę temperatury wystarczy wyjechać w upalny dzień poza miasto. Chcemy postawić pytanie, czy człowiek ma wpływ na to zjawisko klimatyczne, a jeśli tak, za pomocą jakich rozwiązań urbaniści i architekci mogą ten problem zniwelować.

Patrząc w szerszej perspektywie, nie tyle Wrocławia, co całego Dolnego Śląska, dane pozyskane z orbity mogą służyć także rolnikom. Precyzja pomiarów satelity pozwala obserwować uprawy, a nawet określić, kiedy ich płody rolne będą dojrzałe.

W dzisiejszym świecie informacja oznacza konkretną wartość pieniężną, a obserwacje planety uchodzą za najbardziej dochodowe gałęzie przemysłu kosmicznego. Jakie podmioty lub branże mogą być zainteresowane współpracą z Wami?

Przede wszystkim te, które na co dzień potrzebują informacji i statystyk obejmujących duże obszary. Będziemy mogli gromadzić dane globalne i udostępniać je w Polsce np. na temat upraw rolnych, stopnia zalesienia czy stanu zbiorników wodnych. Dzięki temu przykładowo Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa nie będzie musiała czekać na dane z zagranicy, ale pobrać je bezpośrednio z polskiej firmy. Obserwacje z orbity mogą okazać się strategiczne istotne z punktu widzenia obronności i bezpieczeństwa granic kraju. Bardziej śmiałym celem jest skanowanie planetoid w celu poszukiwaniu nowych złóż surowców. Wierzymy, że będzie zapotrzebowanie na tak różnorodne informacje. Satelita nie rozwiąże wszystkich problemów, ale wskaże kierunki, które można rozwijać.

W jaki sposób chcecie sfinansować swoje przedsięwzięcie?

Pod koniec maja złożyliśmy wniosek o dofinansowanie do Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Pracowaliśmy nad nim przez rok. Otrzymaliśmy pozytywną ocenę oraz pierwsze miejsce w rankingu wszystkich ocenionych projektów w ramach programu ,,szybka ścieżka”. Centrum być może uznało, że zajmujemy się strategicznym tematem z punktu widzenia interesów Polski. Wiele państw ma już własne programy kosmiczne lub korzysta z programów europejskich. Chcemy pokazać, że Polska też jest w stanie zbudować własną satelitę i zarabiać na niej pieniądze. Projekt ScanSAT szacujemy na 3,5 miliona złotych. Dostaliśmy dofinansowanie w wysokości 2,5 miliona, więc milion musimy dołożyć sami. Pracujemy nad tym, aby nie wykładać całej tej kwoty z własnej kieszeni, ale zainteresować nim podmioty państwowe i prywatnych inwestorów, które za kilka lat będą mogły powiedzieć z dumą, że też były częścią tego projektu.