O grach planszowych na przykładzie fiatów i mercedesów, o tym, dlaczego rynek gier w Polsce nie jest wart 300 milionów i czego planszówki mogą nas nauczyć opowiada Maciej Smiatacz, ich znawca i pasjonat, organizator Wrocław Games Fest i prezes Stowarzyszenia Druga Runda.

Maciej Smiatacz

Mat. Stowarzyszenia Druga Runda

Maciej Leśnik: Gdybyśmy przeprowadzili ankietę we wrocławskim Rynku i poprosili o podanie przykładów trzech gier planszowych…

Maciej Smiatacz: … 90 procent osób wskazałoby Monopoly, chińczyka i warcaby. To wynika oczywiście z pędu czasu, z tego, że jesteśmy zarzucani masą różnych informacji. Nie potrafimy znaleźć wolnej chwili, by zainteresować się tym, co może sprawiać nam przyjemność ani tym bardziej poszukać czegoś nowego.

Większość czasu w ciągu dnia spędzamy wpatrzeni w ekran monitora, tableta i smartfona. Jak to się dzieje, że powoli do tych gier planszowych jednak wracamy?

Z obserwacji i rozmów z ludźmi przebija się opinia, że mamy trochę dość tego, co nas na co dzień otacza. Szukamy czegoś nowego i przede wszystkim szukamy drugiego człowieka. Gdzieś po drodze o tym zapomnieliśmy. Kiedy piszemy maila, smsa czy wiadomość na Facebooku, to po tamtej stronie jest drugi człowiek. A przecież zupełnie inaczej jest się spotkać, usiąść i porozmawiać, prawda? Gry planszowe nas integrują. Komputer nam tego nie da. Chcemy pokazać ludziom, że można trochę zwolnić i spędzić miło czas – na wyjeździe ze znajomymi, w weekend z rodziną czy wieczorem pół godziny w trakcie tygodnia.

Przy grze nawiązują się przyjaźnie, ale też rodzą kłótnie…

Tak, bo gry angażują i wyzwalają emocje. Słyszałem o parze, która posprzeczała się z powodu Gry o Tron, a potem rozstała. Jestem w stanie w to uwierzyć, bo sam w nią grałem i byłem świadkiem podobnej partii. Widziałem na własne oczy, jak jeden ze znajomych po dwóch godzinach gry tak mocno poirytował się jej przebiegiem, że po prostu podniósł planszę i zrzucił wszystko ze stołu.

Gry wywołują emocje i one mają wywoływać emocje. Ale one nas dodatkowo czegoś uczą. Uczą, że po pierwsze my musimy nad tymi emocjami panować, a po drugie, że musimy je zostawić przy stole. Nawet jeżeli coś pójdzie nie po naszej myśli i z kimś się pokłócimy – zostawiamy to przy planszy. Potem wracamy do normalnego życia i musimy z tymi osobami pracować, rozmawiać. Dlatego staramy się pokazywać ludziom na czym polega kultura grania.

Wrocław Games Fest

Wrocław Games Fest. Fot. Maciej Leśnik

Z czym kojarzyć nowoczesne gry planszowe? Czy to jest tylko rozrywka, czy już kultura, a może sport lub sztuka?

Do każdej z tych dziedzin mógłbym podać przykład i go uzasadnić. Zacznijmy od sztuki i gry ,,Ashes”. Pod względem graficznym jest to po prostu mistrzostwo świata. Widać, że twórcy włożyli w nią mnóstwo pracy, wiedzy i kreatywności. To jest część sztuki, która mogłaby zostać tak jak obraz zawieszona w muzeum. Coraz więcej gier jest równie pięknie wykonanych.Gry planszowe mogą być także elementem ćwiczeń sportowych. Andrzej Undro od kilku lat wykorzystuje je do treningów we Wrocławskiej Akademii Taekwondo.

A dlaczego kultura?

Sam fakt, że przy stole spotykamy się często z osobami, z którymi wcześniej się nie znaliśmy. To oznacza, że musimy umieć się zachować. Tymczasem bardzo dużo osób zwyczajnie nie potrafi przegrywać. Widać to szczególnie po dzieciach, które potrafią rozpłakać się po nieudanej partii i poskarżyć rodzicom, że one już nie chcą chodzić na zajęcia. Odbieram telefon i zaskoczeni rodzice pytają: co się stało? Odpowiadam: Stało się to, że Państwa dziecko nie potrafi przegrywać. Kiedy daje się mu wszystko, nieświadomie się je krzywdzi. Dziecko ma grę na playstation lub komputerze, 20 żyć i musi wygrać, a w grze planszowej niekoniecznie. I musi to zrozumieć.

Były też ciekawe badania pod kątem socjologicznym. Które gry najłatwiej sprzedać? Jak się okazuje, niestety takie, które mają maksymalnie 2 strony instrukcji A4. Wbrew pozorom rynek książek i rynek gier planszowych są mocno ze sobą powiązane i mają podobne grono odbiorców.  Nie wiem, czy jest osoba, która z zamiłowaniem czyta fantastykę, a nigdy nie grała w grę planszową.

Czyli gry pozwalają nam w pewien sposób zrozumieć samych siebie? Czy powstają na ich temat prace naukowe?

Są prace licencjackie i magisterskie, ale ograniczają się do tego, jak można wykorzystywać gry w ekonomii, do negocjacji, podejmowania decyzji gospodarczych czy analizy dochodów przedsiębiorstw. Ja chciałem napisać doktorat, w którym scharakteryzowałbym gry planszowe i pokazał to, czym tak naprawdę są w naszych czasach, ich aspekt społeczny. Na Uniwersytecie Ekonomicznym, Wrocławskim, Przyrodniczym ani na żadnej innej uczelni nie znalazłem promotora, który podjąłby się opieki nad przygotowaniem takiej pracy.

To pokazuje, jak ten temat jest rozbudowany i złożony. Nie wystarczy zagrać w pięć, dziesięć gier, aby je poznać. Trzeba się spotkać z innymi ludźmi, posłuchać, jak oni do nich podchodzą, ich opinii. To obszerna dziedzina i wielki biznes, ale akurat nie w Polsce.

Jak duży jest rynek gier planszowych w naszym kraju?

Ktoś powiedział w telewizji, że jest wart 300 milionów złotych rocznie. To bzdura. Polscy wydawcy i producenci gier nie mogą się porównywać z zagranicznymi przedsiębiorstwami. W Niemczech i Stanach Zjednoczonych zajmują się tym duże korporacje. Firma Egmont ma oddziały w prawie 20 państwach na 3 kontynentach.

Zajmują się wydawaniem gier planszowych, więc coś w tym musi być. Pytanie brzmi, czy jest to przemijająca moda czy trend, który będzie się umacniał przez następne dekady. Z badań przeprowadzonych w Niemczech wynika, że ponad 30 % społeczeństwa ma co najmniej 5 gier i regularnie gra w planszówki. Tam są one obecne w domach od pokoleń.

Ktoś odpowie, że winne są wysokie ceny gier i wiele osób w Polsce nie stać na nie. Świeżym przykładem jest niedawno wydana wrocławska edycja Monopoly, która kosztuje około 150 złotych. Z czego wynikają ceny gier planszowych?

A dlaczego fiat jest tańszy od mercedesa? Bo fiata produkuje się w milionach sztuk, a mercedesa –  tylko w setkach czy tysiącach. To tylko jedna strona medalu, bo za ceną idzie jednak jakość. Spójrzmy na najnowszy przykład. ,,Wiek złodziei” to nowa gra, polski autor, polskie wydawnictwo, polska produkcja.

Pod względem wykonania nie ma się do czego przyczepić. Tylko co z tego, skoro kosztuje 150 złotych. Dlaczego? Bo polski rynek gier jest mały. Na 10 milionów potencjalnych odbiorców sprzedaje się rocznie 2 tysiące sztuk. Jaki jest średni nakład gier? Niektóre produkuje się w 20-40 tys. egzemplarzy, ale są też takie, które są wydawane w 100 sztukach i finansowane crowdfoundingowo np. poprzez wspieram.to

W przypadku Monopoly płaci się po prostu za markę. Wydawca, czyli firma HASBRO, to ogromna korporacja, moloch, który jednego dnia jest w stanie zacząć produkcję, a drugiego ją skończyć, pakować i wysyłać.

Zajmuje się Pan grami planszowymi od 12 lat i organizuje wydarzenie o zasięgu ogólnopolskim. Czy istnieją różnice w popularności i sprzedaży gier między różnymi miastami i regionami?

Między dużymi ośrodkami nie. Ale im dalej od takiego miasta, tym trudniej z tą grą dotrzeć. W mieście wielkości Oleśnicy taki sklep najprawdopodobniej się nie utrzyma, a jeśli się nie utrzyma – to też nie powstanie i ludzie tych gier raczej nie zobaczą. To druga bariera obok ceny.

Wiemy o tym, dlatego jako Stowarzyszenie Druga Runda chcemy organizować wydarzenia, dzięki którym nie trzeba wydawać pieniędzy na gry planszowe. Wychodzimy z założenia, że kiedy wstęp jest darmowy, możemy przyciągnąć osoby, które normalnie by nie przyszły. Z roku na rok jest ich więcej, co w jakimś sensie obrazuje przyrost rynku gier planszowych. Nie jest to wzrost o 20-30% jak niektórzy mówią, ale około 5-7%, co też cieszy, bo pokazuje, że powoli liczba zainteresowanych rośnie.

W listopadzie podczas Wrocław Games Fest w ponad 1000 gier zagrało ponad 1000 uczestników. Jakie osoby przychodzą na takie wydarzenia? Tylko pasjonaci gier?

Wręcz przeciwnie. Zapaleńcy są głównie w gronie organizatorów, natomiast większość gości to tak naprawdę amatorzy. Na co dzień grami interesują się sporadycznie, nie mają czasu lub środków, a chciałyby dowiedzieć się, czym są te nowoczesne gry planszowe. Najwięcej osób jest z przedziału 20-35 lat, ale przychodzą też całe rodziny. Impreza jest cykliczna, odbywa się co roku, zazwyczaj w listopadzie, Wtedy jeszcze ludzie nie są w wirze przygotowań do Świąt i chętnie przyjdą na jeden dzień lub dwa, aby się zrelaksować przy grach.

Jakie działania oprócz tego festiwalu prowadzi Stowarzyszenie Druga Runda?

Takich projektów dla różnych grup wiekowych jest kilka. Organizujemy zajęcia dla dzieci w szkołach. Na stałe współpracujemy z trzema szkołami podstawowymi, gdzie odbywają się zajęcia dwa razy w tygodniu po 1,5-3 godziny, w zależności od wieku dzieci.

Stowarzyszenie Druga Runda

Mat. Stowarzyszenia Druga Runda

Zdarza się, że zapraszają nas różne instytucje i firmy. Współpracowaliśmy z Instytutem Pamięci Narodowej i prof. Krzysztofem Szwagrzykiem. Członkowie stowarzyszenia biorą udział w prezentacjach handlowych producentów gier. Pojawiamy się też na uczelniach. Szczególnie mocno jesteśmy związani z Uniwersytetem Przyrodniczym, gdzie od 2009 roku działa Klub Gier Planszowych. Gry wykorzystujemy podczas normalnych zajęć dydaktycznych.

Jak reagują na to studenci i wykładowcy?

Podoba im się ten pomysł, ponieważ rozumieją, że chcemy urozmaicić standardowe nauczanie, a nie zupełnie je ,,wypchnąć”. Bez programu nie da się studiować. Brakuje w nim jednak elementów symulacji, który wprowadzają gry. Ilu z nas po zakończeniu studiów doszło do wniosku, że tak naprawdę niewiele się dowiedziało? Mieliśmy wiele przedmiotów, które pochłonęły sporo czasu, a były zbędne lub niewiele z nich pamiętamy. Gry planszowe wnoszą coś dodatkowego do zajęć, zwłaszcza z zakresu zarządzania, ekonomii czy negocjacji.

Staramy się też działać społecznie. Od kilku lat organizujemy bezpłatne kolonie dla dzieci z trudnych środowisk i wyjeżdżamy z Wrocławia na 8-14 dni. Mamy zaprzyjaźniony ośrodek w Górach Stołowych, gdzie mogą odpocząć i oderwać się od codzienności. W docieraniu do takich dzieci pomagają nam Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, Biuro ds. Partycypacji Społecznej, Wydział Zdrowia Urzędu Miasta. Polegamy też na opinii wychowawców.  Nie mamy funduszy, aby zabrać wszystkie dzieci, ale co roku jedzie z nami około 100 podopiecznych.

Mat. Stowarzyszenie Druga Runda

Mat. Stowarzyszenie Druga Runda

W okresie letnim przygotowujemy dla rodzin ,,Wyspę na Weekend” na Wyspie Słodowej. Wszystkie nasze projekty mocno wspierają miasto Wrocław, Wrocławskie Centrum Rozwoju Społecznego i Uniwersytet Przyrodniczy.

Czy starsze pokolenie też chętnie siada do planszówek?

Nie jest to dla nich nic nowego. Przecież nasi dziadkowie znali szachy, warcaby, oni nas ich uczyli. Chcemy pokazać seniorom, że jest coś jeszcze innego. Bezpłatne zajęcia prowadzimy w dwóch miejscach. Każdy może przyjść i dołączyć do grupy, która już tam działa i spotyka się około raz w miesiącu. Wiemy, że osobom starszym trzeba poświęcić więcej uwagi, usiąść, cierpliwie wytłumaczyć. Nie ma bardzo dużo chętnych, ale to wynika też… ze sposobu życia seniorów. Niektórzy wolą pojechać na działkę, zająć wnukami, obiad w domu przygotować. Gry planszowe nie muszą trafić do każdego, ale każdy jest w stanie w nich coś ciekawego znaleźć.

Rozmawiamy o zajęciach dla dzieci, studentów, seniorów. A gdzie mogą się z Wami spotkać pasjonaci, którzy chcieliby grać w planszówki regularnie i dowiedzieć o nich czegoś więcej?

W gronie członków stowarzyszenia spotykamy się regularnie co piątek od 16 do 20 na Uniwersytecie Przyrodniczym, w Centrum Naukowo-Dydaktycznym. Te osoby mają dostęp do 1100 gier, czyli prawie 1500 egzemplarzy.

Otwarte spotkania dla wszystkich odbywają się w naszym sklepie Marajo (ul. Gen. J.H. Dąbrowskiego 36/4U, parter, wewnątrz osiedla – przyp. red.). Odbywają się one cyklicznie w środy od 16 do 20. Spotkania na Uniwersytecie są tylko dla członków stowarzyszenia i studentów, tutaj natomiast może przyjść każdy, bezpłatnie wypożyczyć dowolny tytuł i zagrać. Jesteśmy na miejscu, możemy wytłumaczyć zasady, również doradzić przy zakupie. Bieżące informacje podajemy na naszym profilu facebookowym.

sklep Marajo

Środowe spotkanie przy grach. Fot. sklep Marajo

Jak można się zaangażować w działalność Stowarzyszenia?

Po prostu przystąpić, przyjść, zagrać. Obecnie w działalność Stowarzyszenia pomaga około 20 osób. Nasi animatorzy i wolontariusze chodzą na warsztaty do szkół, mają możliwość pracy z dziećmi. Wiele osób chciałoby z nami prowadzić takie zajęcia w ramach staży i praktyk, ale wcześniej muszą te gry poznać, a to wymaga regularności i czasu. Jak wspomniałem, mamy spotkania raz w tygodniu. Nie trzeba być co tydzień, ale chociaż raz, dwa razy w miesiącu. Są osoby, które zajmują się grami planszowymi rok, dwa, pięć. Najwięcej osób potrzebujemy do tłumaczenia gier.

Na koniec pytanie: które planszówki są najpopularniejsze? O jakie gry najczęściej pytają klienci?

Dużo zależy od upodobań danej osoby lub przeznaczenia gry. Uogólniając, największym wzięciem cieszą się te proste, tzw. imprezowe. Mają tę zaletę, że można w nie zagrać w dużym gronie. Pary często kupują gry logiczne – na wolny wieczór, kiedy znajdą akurat pół godziny. To drugi najpopularniejszy rodzaj.

Poza nimi niezmiennie ludzie chętnie kupują gry przygodowe i związane z fantastyką. Powstaje także bardzo wiele gier na podstawie filmów (,,Alternatywy 4”, ,,Stawka większa niż życie”), gier komputerowych (,,Cywilizacja”) oraz książek (np. ,,Wiedźmin” Andrzeja Sapkowskiego czy ,,Zakon krańca świata” Mai Lidii Kosakowskiej).

Maciej Smiatacz
Maciej Smiatacz

Znawca i prawdziwy pasjonat gier od co najmniej 12 lat. Jest prezesem Stowarzyszenia Druga Runda, dzięki któremu do planszówek siadają uczniowie, studenci, seniorzy i całe rodziny. Współpracuje także z firmami i organizuje kolonie dla dzieci.

Imprezami poświęconymi grom planszowym zajmuje się od 2008 roku, natomiast pierwsza edycja Wrocław Games Fest odbyła się w 2011 roku. Dwudniowe bezpłatne wydarzenie odbywa się cyklicznie, przyciągając każdej jesieni tłumy mieszkańców miasta i całego Dolnego Śląska. Macieja Smiatacza najczęściej możemy spotkać w sklepie Marajo przy ul. Dąbrowskiego, gdzie kupimy jedną z ponad 900 gier albo przyjdziemy co tydzień wieczorem na partię jednej z nich.